„Wyspa Wielkanocna” jest jedna. To nie wyspy, a jedyna w swoim rodzaju, tajemnicza i totalnie samotna wysepka pośrodku potężnego oceanu. Nazywa się Rapa Nui, a jej wielkanocna nazwa jest kompletną pomyłką. Niezbyt błyskotliwym efektem braku empatii i otwartości na nową kulturę oraz – powiedzmy sobie wprost – ignorancji żeglarza. Pożal się boże „odkrywcy”… Holendra, Jakuba R.
Ale o tym jeszcze kiedyś napiszę więcej, bo za dużo jest w sieci dość pobieżnych informacji, a ja mam absolutnego fioła na punkcie tego miejsca i bardzo bym chciała pokazać Ci je jak najlepiej i najwłaściwiej.
Dziś jednak kilka słów o tym, co za pomylone tornado wyrwało małą blondynkę z dala od domu, bliskich i wszystkiego co dobrze jej znane, w najdalszy zakątek świata. I to taki, który otoczony jest wielką wodą, która blondynkę fascynuje, choć trochę się jej boi, a trochę nie toleruje przez swoją chorobę morską, o stopniu wyższym, niż Fahrenheity latem.
Co robię na Rapa Nui?
Wróciłam równiutko po siedmiu latach. Musiałam. Od momentu jak poprzednim razem opuszczałam wyspę, to było moje największe podróżnicze marzenie. Wrócić. Jak to Romek kiedyś ładnie powiedział – poszukać na wyspie zaginionego kawałka duszy. Sama bym tego lepiej nie ujęła.^^
A konkretniej.
Strona duchowa
Spędzam zimę, której polskiej odmiany zwyczajnie nie znoszę. Odpoczywam od codzienności, która w ostatnim czasie mocno mnie przytłaczała. Wracam do korzeni. Nie jestem pewna czyich, ale z jakiegoś tajemniczego powodu bardzo mi bliskich. Wychodzę ze strefy komfortu, by oddalić się od dobrze mi znanego świata – ludzi, miejsc, zwyczajów – a zbliżyć do samej siebie. Posłuchać wewnętrznego ja, przekroczyć kolejne bariery, odpowiedzieć na wiele pytań.
Strona praktyczna
Planuję spełniać się jako badacz i muzykolog, w najciekawszych dziedzinach, jakie dzięki studiom miałam okazję poznać. Czyli etnomuzykologia odległych kultur oraz transkrypcje dawnych zapisów, które nie zostały jeszcze odczytane przez nikogo.
Dostałam dokumenty z Uniwersytetu Jagiellońskiego, że się do tego się nadaję. Potwierdzono to odpowiednim Aktem Konsularnym Ambasady Chile w Warszawie, gdzie podbiłam to własnym kciukiem (liniami papilarnymi:D), a na koniec otrzymałam patronat nad swoimi badaniami od Ambasady Polskiej w Santiago de Chile! ♥
A zatem jestem na Rapa Nui do końca zimy, by wgryźć się w tutejszą kulturę. Posmakować, poczuć, oswoić. Spróbować zrozumieć, z pełnym szacunkiem i miłością do tego, co najbardziej bliskie tutejszym mieszkańcom. Mam na to chwilę czasu.
A co z Wielkanocą?
Nie, nie będę na razie sprawdzać jak obchodzą święta Wielkiej Nocy. Ta nazwa to naprawdę dziś już nieco nietrafiony żart. Choć kościół mają – misjonarze dotarli i tutaj. Piękny jest to kościół! Z krzyżem, ale i ogromem symboli ludu Rapanui. Bo to są bardzo silni ludzie. Nie dają się tak łatwo, choć poddawani są potężnym próbom od setek lat. A jednak utrzymali się w tym najodleglejszym [zamieszkanym] zakątku ziemi, walcząc o to, co dla nich najcenniejsze:
Korzenie!
Coś, co w Europie często traktowane jest jako wieśniacze, ludowe, śmieszne. Przez co powoli je tracimy. Ale oni jeszcze walczą.
Bo kiedy na Starym Kontynencie niemal każdy goni za pieniądzem, dobrobytem i karierą, Rapanuiczycy rzucają wszystko, by przez kilka tygodni przygotować najbardziej spektakularny festiwal tradycji rapanui ☟
TAPATI Rapa Nui
To dlatego jestem tutaj właśnie teraz. Bo zima zimą, ale TAPATI to coś, dla czego warto rzucić wszystko i przylecieć.
Poczekaj chwilę, a niedługo pokaże Ci TAPATI Rapa Nui moimi oczami. :)
Tymczasem zaglądaj na Instagram, bo na story będzie na bieżąco wszystko to, co uda mi się wrzucić korzystając z ekstremaaaaaaalllllnnnnniiiiiieeeeeeeeeeeeeeeeeeeee wooooolnneeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeegggoo Inteeernetuuuuuuuuuuuuuuuuuu…. :D
8 komentarzy
Świetnie! Badania muzykologiczne na Rapa Nui!! Brawo!
Dzięki wielkie Natalia! ♡ Przyznam, że sama jestem pod wrażeniem i czasem jeszcze trochę się szczypię, czy to przypadkiem nie sen ;))
Boziu, Ewa tak bardzo trzymam kciuki za ten projekt i cholernie się cieszę, że udało Ci się spełnić takie wielkie marzenie :)))) Śledzę z wypiekami na twarzy i czekam na wszelkie info!:)))
Magda, będzie sporo info na pewno ;) wielkie dzięki Kochana i ściskam mocno!! ;*
Coś się ciekawego szykuje na tej wyspie. Domyślam się, że trwają przygotowania. Mam rację?
Tak TAPATI i wszystko wokół tego festiwalu to coś niesamowitego. Zrobię co w mojej mocy, by niedługo pokazać tak piękne wydarzenie tu – na blogu :)
Ale fajnie :) Każdy z nas ma takie miejsce do którego chciałby się wyrwać i porzucić wszystko. Super, że spełniasz swoje marzenia :)
Faktycznie chyba każdy ma gdzieś z tyłu głowy takie miejsce. Szkoda, że nie każdy realizuje te marzenia, ale trzymam kciuki mocno za to, by jednak jak najwięcej osób się postarało! ;)