Podróżnicze podsumowanie roku 2021

Stacjonarnie, nie znaczy bez ruchu | rok 2021

autor Ewa
0 komantarz

Pod koniec 2021 roku, zaczęłam zastanawiać się nad sensem podsumowywania go na blogu. Podchodziłam do tego jak do jeża, no bo o czym tu pisać. Że to był trudny rok? Nudny jak piernik (wybacz pierniczku to porównanie!). Najbardziej stacjonarny od niemal dekady? No taki właśnie był! Ale przede wszystkim, psychicznie – dla podróżniczki z zamiłowaniem do tego typu adrenaliny – po prostu słaby. Wręcz dołujący. Paradoksalnie, 2020 był bajką w porównaniu do jego następnika. Aż mnie teraz dreszcz przeszedł na zestawienie tych lat. Dlatego w styczniu niemal się poddałam i uznałam – eee, odpuszczam. Nie ma się co dobijać takimi postami.

Aż tu nagle, z odsieczą przyszedł mail od Google, z wypadowym zestawieniem ostatniego roku. Rozlokowanymi punktami na mapie, podliczonymi kilometrami, ilością odwiedzonych miejsc i takie tam… no i wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem, aż przerodziło się w to jakąś dziwną głupawkę.

Dlaczego? Bo to jest nieprawdopodobne odwzorowanie mojej psychiki i potrzeby przemieszczania się. ☞ Jakieś trudności z wypadami poza granicę? No trudno. To ja się tutaj trochę pokręcę.

Trochę?! Ha! Dooobre.
Ja zjeździłam tę Polskę jak nienormalna! Jakbym chciała wyrobić normę kilometrów z ostatnich lat (podróżując po świecie), tyle że tym razem u nas – w kraju. Bo pandemia. Hm. No i jedynym wyjątkiem stała się pielęgnowana już przez nas tradycja, czyli ślubno-rocznicowy wypad z mężem gdzieś w Europę (w tym wypadku na południe Hiszpanii). No spójrz, czy mapa poniżej nie wygląda zabawnie?

podróże w 2021 roku

No więc tym sposobem, mieszkając w Gdańsku, co chwilę jeździłam do Krakowa (byle pretekst sprawiał, że byłam spakowana w mgnieniu oka). W Białymstoku byłam trzy razy, w Warszawie podobnie, Jarosław ugościł mnie dwukrotnie (a od Gdańska to naprawdę daleko; dalej to już tylko Ukraina). Plus wypady po Kaszubach, Podkarpaciu, Mazurach, Wielkopolsce, kajaki w okolicy Płocka (bo koło Gdańska, to przecież za blisko). A jak ktoś mnie tylko odwiedzał, to zabierałam na Wyspę Sobieszewską, by choć na pół godziny wsiąść w samochód i pocisnąć drogą szybkiego ruchu.

Zupełnie jakbym miała w mózgu ukryty licznik kilometrów zaprogramowany tak, że nie ważne dokąd, ale minimum połowę okrążenia dookoła świata rocznie muszę wykonać. Nałóg to mało powiedziane….

No i wprawdzie mam zaliczoną niepełną połówkę, bo 44%! Ale wyobrażasz sobie, że zrobiłam czterdzieści cztery procent okrążenia świata niemal tylko po Polsce???!! Jeden wyskok do Hiszpanii z raczej stacjonarnym trybem (obejmujący głównie wymarzoną Granadę), a reszta to zasuwanie po naszym pięknym kraju nad Wisłą, jak mały samochodzik.

62 miejscowości, w tym 45 nowych! 2 to pewnie Malaga i Granada, a reszta w Polsce. No WARIATKA! :D

Także ten… Cóż mogę dodać?

Tęsknię za podróżami, ale takimi dalszymi. Polskę znam bardzo dobrze od lat, a po ostatnim roku, to już ciężko mnie będzie tu czymś jeszcze zaskoczyć ;) Potrzebuję adrenaliny odkrywania nowych miejsc. Obcej kultury, muzyki, języka. Nowych smaków, widoków i przygód. Luuuudzi! Ale też tych z inną mentalnością, którą mogę odkrywać i ulegać mniejszym i większym fascynacjom. Ich historii, radości i obaw. Dyskusji o świecie i zestawiania odmiennych spojrzeń.

Tęsknię też za słońcem. Za miejscami, gdzie nie marznę przez 10 miesięcy w roku, tak jak w Polsce. Bo ja poniżej 23°C zwyczajnie się męczę! Dlatego dawniej niemal każdą zimę spędzaliśmy poza Europą, by nie musieć łykać witaminy D w tabletkach, tylko czerpać ją z muskających po twarzy promieni. Do sklepu pod domem zakładać jedynie szorty, koszulkę i japonki, zamiast dwóch warstw ciuchów, plus na to kurtka, czapka, szalik, a czasem nawet kaptur i rękawiczki. Rrrany, ciuchy tak bardzo ograniczają, a co dopiero tyle warstw!

ALE! zanim rozmarudzę się na środkowo-europejski klimat napiszę, że zaradzamy tej tęsknocie. Bo problemy trzeba rozwiązywać, a nie tylko o nich gadać ;) Dlatego – już za kilka dni – znikamy w tropiki!! :)

Żeby następne podsumowanie roku zacząć dużo pozytywniej. I się go nie bać. I tak ogólnie – na dobrą wróżbę, na ten Nowy Rok! Z nadmiarem dwójek w numerze^^

Ahoj przygodo! ♥


Aaaale(!) jako, że bywam dość sentymentalna i też żeby ożywić nieco ten wpis, dorzucę kilka fot wspominających chociaż te ☟

Najsympatyczniejsze elementy 2021 roku

Jak tak sobie rozpisałam miesiącami gdzie byłam i co się działo, to czas do maja po prostu tu pominę. Ale od czerwca zaczęło się jakieś szaleństwo i trwało do września włącznie. I to z tego okresu najlepiej wspominam:

trasę wschodnią granicą Polski ♡

Tak nas jakoś nabrało pod koniec czerwca, żeby z Krakowa wrócić do Gdańska przez wschód. Rozłożyć trasę na kilka dni, pozatrzymywać się w przydrożnych hotelach i porozkoszować się najbardziej niezadeptaną częścią naszego kraju. Jest magiczna! A strzał był w 10kę :)

Najpierw ruszyliśmy na Jarosław, gdzie po spotkaniu z bliskimi znajomymi i podreptaniu ulubionymi ścieżkami, uderzyliśmy na Roztoczański Park Narodowy – i powiem szczerze, że był to wspaniały spacer z cudnym widokiem na koniec! Warto było wysiąść z auta na kilka godzin i doobrze rozprostować nogi^^


Dalej padło na Lublin i miejskie łazikowanie, by następnego dnia ruszyć na Poleski Park Narodowy – moje polskie odkrycie roku! (choć myślałam, że komary zjedzą nas żywcem :D) Niemniej z repelentami baaardzo warto się tam wybrać!


Kolejnego dnia przyszedł czas na kolejną niesamowitą perełkę naszego kraju – moja czołówka miejsc niezwykłych i magicznych – Święta Góra Grabarka. Sama już tam wcześniej byłam, ale tym razem zależało mi, by zabrać i Romka. Podziękował ;)


Stamtąd odbiliśmy pod same tablice graniczne ze wschodnimi sąsiadami, by przejechać kawałek wschodnim szlakiem cerkiewnym i wtedy znów zapragnęłam wrócić tam rowerem! Puste drogi, piękni ludzie, a unikalność wschodniego klimatu jest czymś nie do przecenienia!


Będąc już tak blisko, nie mogliśmy pominąć Białegostoku, gdzie mamy przyjaciół i ulubione miejsca, obowiązkowe do odwiedzenia. Tak w Białymstoku, jak i Supraślu, który jakoś tak zawsze w duecie idzie w naszym przypadku ;)

A że jednej super-ważnej Osóbki nie było akurat na miejscu, to trzeba było odwiedzić ją nad jeziorem, gdzie dobrze zapoczątkowaliśmy trasę przez Mazury, integrując się z całą jej rodziną przy wieczornym ognisku ;)


I niemal po tygodniu, zakończyliśmy nasz przydługawy powrót do domu. Do Gdańska :)


Inne fajne wypady w Polskę

Znów miałam okazję uczestniczyć w kilkudniowych warsztatach tanecznych. Ale nie według sztywnych form, a mojego ukochanego tańca intuicyjnego. Wszystko to było połączone z naturą, skupieniem się na sobie, medytacją, ciałopozytywnością i podparte lokalną – przepyszną! – ekologiczną kuchnią wegetariańską. Na Kaszubach. No bajka!


Wyskoczyliśmy też na weekendowy spływ kajakowy rzeką Skrwą, organizowany przez znajomych Romka. Jedyne co mogę powiedzieć, to zaczynałabym taką przygodę od mniej wymagających tras, ale Romkowi bardzo się podobało:D Mnie – jak już miałam okazję patrzeć – też. Ale głównie widoki. Bo jednak w przyrodzie to ja wolę odpoczywać, niż walczyć o przetrwanie przez kilka godzin…. szaleństwo!


Za to cudownie wspominam wypad nad Jezioro Gowidlińskie w któryś weekend, gdzie piknikując wieczorem, nad sama wodą, podziwialiśmy niesamowite spektakle ptaków ♡


No i w końcu udało mi się odwiedzić Rezerwat Kamiennych Kręgów w Odrach. Dwukrotnie! Co za miejsce! Mocy – jakby nie patrzył. Kuszący kąsek dla wszystkich osób lubiących energetyczne miejscówki, lub też fanów szkockich klimatów Outlandera ;)


Zabraliśmy też Mamę, akurat po drodze z Gdańska do Krakowa ;)) do mojego ukochanego Biskupina! No ja tam mogę wracać na okrągło i nigdy mi się nie znudzi! A moje uwielbienie dla tego miejsca opisałam w osobnym poście. Wystarczy kliknąć w nazwę powyżej ;)


Aż w końcu przyszedł czas, by wsiąść w samolot i wyfruuunąć na chwilę z tej Polski, zanim bym ją zajeździła do końca! ;)

Hiszpania | Andaluzja

Malaga. Tak w skrócie, to była dlatego, że ma międzynarodowe lotnisko blisko Grenady, a poza tym jest nad wodą. Dwa super istotne powody :) I nie rozczarowała. Chodziłam tak szczęśliwa i nakręcona podróżą gdzieś dalej, że nic nie było w stanie wyprowadzić mnie z równowagi!
A miasto bardzo przyjemne, z historycznymi elementami (kocham!) wodą, piaskiem, wszędobylskim hiszpańskim i pyszną kuchnią. Można chcieć czegoś więcej?


Można! A przynajmniej ja chciałam^^ Bo na samą rocznicę zaplanowana już była – Grenada. Prawdziwa perełka, spełnienie ogromnego marzenia i to w najlepszym Towarzystwie! Spędziliśmy tam kilka cudownych dni, odwiedzając oszałamiającą Alhambrę, a potem podziwiając ją jeszcze z różnych stron miasta.
Stamtąd też pochodzi Antonio, którego poznałam kiedyś podczas Erazmusa na Malcie. Najlepszy osobisty przewodnik ever! I pomógł nam znaleźć miejsce z cygańskim, klimatycznym wieczorem flamenco, które zapamiętam do końca życia. Nie żartuję. Polecam! ♡


A wracając na Wisłę, jest jeszcze jeden element o którym warto wspomnieć, bo wywołuje tylko pozytywne emocje. W grudniu pojechałam do Wrocławia, gdzie miała miejsce ☟

Prezentacja podróżnicza o Wyspie Wielkanocnej

I była to moja trzecia prezentacja w 2021 roku. A że każdy kto mnie choć trochę zna (lub obserwuje) wie, że ja już nawet oddycham tą Wyspą ;) to takie elementy szalenie mnie cieszą. I spodobało mi się na tyle, że w 2022 roku będzie tego dużo więcej! Tak postanowiłam.
Jeśli znasz jakieś miejsce, gdzie mogłabym na żywo opowiedzieć o Rapa Nui – daj mi znać. Albo temu miejscu o mnie :) dziękuję! ❀


No i uzbierało się 21 kadrów na 2021 rok ;) przyznam, że nie planowałam ich wszystkich, ale tak ładnie weszły, że niech zostaną. Wszystkie są ze smartfonu, więc proszę mi się tu nie dziwić jakości ;) mnie i tak cieszą. Niech ożywiają ten dziwny rok swoimi kolorami.

0 komantarz
0

Powiązane wpisy

Napisz co myślisz!

Ta strona korzysta z ciasteczek (cookies), dzięki którym może działać lepiej. Zamknij, akceptuję Zapoznaj się z polityką prywatności i plików cookies.