Trudno zliczyć jak wiele razy słyszeliśmy pytania typu: skąd brać pieniądze na podróże? Wciąż też przekonujemy się, że nasze sposoby i pomysły – pozornie proste i oczywiste – pomagają zmotywować kogoś do tego pierwszego kroku. Dlatego powstał ten wpis. By inspirować i pomagać coraz to nowym osobom w spełnianiu marzeń. Taki coaching podróżniczy, który ma świetny grunt w dzisiejszych czasach. Bo teraz podróżowanie nie musi być luksusem dla wybranych. Jest wyborem i do tego całkiem osiągalnym. Tak dla mnie jak i dla Ciebie!
Nie jest to więc tekst dla tych, którzy podróży nie rozumieją, nie lubią, czy zwyczajnie nie chcą praktykować. No, chyba że nic ciekawszego do czytania przy kawie się nie znalazło. ;) Oczywiście zachęcamy do spróbowania, ale też nijak nie krytykujemy zupełnie innych potrzeb i nawet jesteśmy je w stanie zrozumieć. Bo przecież każdy z nas jest inny i może mieć odmienny pomysł na życie. I ta różnorodność jest super!
Jeśli jednak jesteś tą osobą, która jest w stanie zrobić wiele, by zobaczyć kawałek świata na własne oczy, to czytaj dalej i daj się zmotywować!
Krok pierwszy – oszczędzanie nie boli
Przejdźmy więc do sedna i skupmy się na temacie wpisu. Odpowiedź na pytanie skąd wziąć na to kasę? jest prosta – oszczędzać, oszczędzać i jeszcze raz oszczędzać! ;)
Sposobów na to jest wiele, a wszystko zależy od determinacji, siły marzenia i konsekwencji. U nas te trzy elementy wzięły górę nad naszym życiem. I choć kilka lat temu nie wpadlibyśmy na to, że dziś wszystko ustawiamy pod dyktando podróżniczego bakcyla, tak teraz widzimy, że daliśmy się pochłonąć i nic już tego nie zmieni. Wystarczyła jedna podróż dookoła świata, by poprzestawiać nam w głowach zupełnie, pozmieniać priorytety i zmienić nasze życie o 180 stopni. A co najciekawsze – cudownie nam z tym!!
Dlatego na odpowiedź, czy warto oszczędzać jak opętany by podróżować, bez mrugnięcia okiem zawołam – TAK! I zabieram się za konkretne wskazówki.
Krok drugi – zmień priorytety, a przynajmniej myślenie
Zacznijmy od bardzo istotnej kwestii – nie myśl, że wszystko przychodzi samo!
Wiele osób powtarza ciągle: ależ Wam się udało. Otóż nie drogi Czytelniku, nic się samo nie udaje. Nie wystarczy siąść na sofie, oglądając setny odcinek ulubionego serialu i maaarzyć, że kiedyś pojedziesz tam czy gdziekolwiek indziej. Bo zostaniesz tu gdzie jesteś. Dlatego po kolei: wyłącz telewizor, sprecyzuj marzenie [wstań z tej sofy!], zapisz je na kartce, powieś zdjęcie/plakat [nad tą nieszczęsną sofą] wpatruj się w nie i zacznij zastanawiać się >> co zrobić? << by to marzenie udało się osiągnąć.
A najlepiej zrób jakiś duży krok i – sprzedaj telewizor!! :D On naprawdę nie pomaga w realizowaniu marzeń, a bardziej odciąga od konstruktywnego spędzania czasu i zabija Twoją kreatywność (oczywiście wszystko zależy od tego jakie programy oglądasz, ale… wiadomo. ;))
Nie masz telewizora? Sprzedaj coś innego (ale nie lodówkę, to jeszcze nie ten etap – jakoś musisz żyć ;)). Nie wierzę, że nikt nie znalazłby w swoim domu niczego, co się nie przyda, nie korzysta od lat, lub zajmuje tylko miejsce. My na przykład – przed naszą podróżą przez świat – sprzedaliśmy samochód, który kupiliśmy po ślubie. Można? Można! Jeśli tylko mieszkasz w mieście z dobrą komunikacją, nie trać na ubezpieczenia, paliwo, czy myjnię, skoro możesz kupić bilet okresowy i zrobić kolejny krok do podróżowania, czyli oswajać się z ludźmi, tłumem, komunikacją zbiorową i… przygodą! Serio myślisz, że śmierdzi tylko w krakowskich tramwajach, a w Azji pachnie fiołkami? :D Nie miej złudzeń! No może w Hiltonie czy Mariott-cie akurat pachnie, ale czy to jest podróż, której pragniesz? Jeśli tak i stać Cię na nią, możesz w tym miejscu skończyć czytać i kupić sobie bilet na wakacje, Szczęściarzu! ;) Jeśli nie, służę radą dalej.
Krok trzeci – bez pracy nie ma kołaczy (albo podróży)
Bez względu na to czy zamierzasz coś sprzedawać, czy nie, zastanów się nad swoją pracą. Jeśli nie masz żadnej – znajdź. Jeśli masz słabą, bądź taką, której nie znosisz – zmień! Ale pracuj, bo kasa za te godziny nie-leżenia-na-plecach, może przynieść wiele radości później. Nie powiem Ci co dokładnie musisz zrobić, bo każdy z nas ma indywidualną sytuację życiową i musi włożyć inne pokłady kreatywności i energii, by osiągnąć coś niezwykłego. Ale gwarantuję Ci, jak tylko będziesz codziennie patrzeć na swój wymarzony cel [ale tak naprawdę codziennie] i postawisz sobie przy nim datę(!), Twój umysł sam Ci podpowie co zrobić. Tylko mu w tym pomóż. Inspiruj, nakręcaj, motywuj! Widzisz, nawet bunt na systematycznie nudną pracę bywa świetnym bodźcem do ucieczki na koniec świata – uwierz – sprawdzone! ;))
Wobec tego weź się w garść i przy tym wszystkim – zacznij marzyć!
Krok czwarty – licz się z wydatkami
Co dalej? Nie wydawaj za dużo pieniędzy, czyli po prostu oszczędzaj. I wracamy do punktu wyjścia. Tylko teraz już mamy marzenie, jest motywacja do działania i pracujemy sumiennie. A gdy szef proponuje nadgodziny, to zostajemy (nawet, gdy ominie nas kolejny mecz, czy impreza). Z tymi imprezami, to właśnie tak trochę jest, że – nie wiadomo kiedy – wypłukują nasze oszczędności. U każdego to będzie co innego. U jednych wyjścia klubowe, u innych piwo ze znajomymi, a u jeszcze innych kawki, czy winka na mieście z psiapsiółkami. I ja nie mówię, by z tego rezygnować zupełnie, ale może nie aż tak często wychodzić, zamieniać to czasem na spotkanie w domu (o niebo taniej! a przymus posprzątania mieszkania niekoniecznie wyjdzie Ci na złe :P), albo zamiast kawy i dodatków (pełnych cukru i ulepszaczy smaku), warto wybrać się na spacer do parku, co lepiej wpłynie na nasz organizm, przy tak znacznym braku aktywności w dzisiejszym świecie.
Każdy sam powinien odpowiedzieć sobie na pytanie na czym mógłby oszczędzić. Dlatego darujmy sobie komentarze typu: telewizora i tak nie mam, samochodu też, a ze znajomymi spotykam się w domu. Tu nie chodzi o moje wymądrzanie się, czy licytowanie z czym trafiłam, a z czym nie. Jedyne co chcę, to pokazać że można. Bo choćby moje życie w ostatnich latach jest na to świetnym dowodem. Wystarczyło poprzestawiać priorytety, pomóc szczęściu, dokonać kilku wyborów, podjąć trudniejsze decyzje… Naturalnie nie było łatwo (delikatnie powiedziawszy!), ale jak warto!! Bo teraz częstotliwość powtarzania przeze mnie tekstu: uwielbiam swoje życie!, jednym pewnie działa na nerwy, a innym daje kopniaka. Daj się więc kopnąć i Ty! :)) Bo choćby teraz, ten post powstaje na rajskiej plaży w Tajlandii, gdzie siedzę pod palmą, grzeję tyłeczek i piję sok z kokosa, podczas gdy w Polsce pojawiają się pierwsze przymrozki! Ja pracuję tutaj, a Ty?
Krok piąty – nie dajmy się zwariować!
No dobra, ale wracam do konkretów. Jedyne na czym nie oszczędzaj, to na zdrowiu. Serio, to się nie opłaca. Dobra kuchnia i aktywność fizyczna, to jest coś w co warto inwestować, a na reszcie już można oszczędzić. Na przykład, my zawsze kupujemy jajka z 0 lub 1-ką na pieczątce, chleb na zakwasie, masło prawdziwe, a soki tłoczone. To oczywiście tylko przykłady, ale pewnie istotne. Ja miałam karnet na siłownię, Romek chodził na treningi capoiery i oboje robiliśmy kurs tańców jazzowych (Lindy Hop, itp.).
Za to przez kilka lat nie remontowaliśmy mieszkania, choć ściany nam się sypały. Każdy mebel był „z innej parafii”, a żyrandoli w pełnym komplecie na mieszkaniu nie dorobiliśmy się nigdy. :D I dobrze, bo teraz – tu w Tajlandii – nijak by nas nie cieszyły! Prezenty dajemy sobie głównie w postaci gadżetów podróżniczych, zakupy robimy zwłaszcza na wyprzedażach i w promocjach, noclegi wybieramy zwykle najtańsze, a mydelniczkę kupujemy w Castoramie, a nie w Home&You w super-drogiej galerii (reklama i antyreklama przypadkowa!:D).
I nijak nie krytykuję potrzeby ładnie wykończonego mieszkania, bo dla kogoś estetyka może być bardzo ważna. I ok! Dla mnie też jest (i to bardzo!) ale i tak przegrywa z pragnieniem podróżowania. Poznawania coraz to nowszych zakątków świata, próbowania różnych kuchni, oglądania kultury orientalnej, egzotycznej, obcej… Dlatego zamiast 30 zł na mydelniczkę w galerii, wydam 3 zł w markecie budowlano-jakimśtam (a ta mydelniczka jest i tak całkiem ładna!:D). I 27 zł ląduje w skarbonce. :) Ale do tego jeszcze wrócę.
Krok szósty – miej w nosie podziw sąsiada
Jak jeszcze oszczędzić? Hm… palisz – ogranicz, kupujesz wciąż buty – opamiętaj się, kolekcjonujesz tylko te drogie sprzęty – serio? Jak Cię stać na iPhona, to śmiało, albo jeśli jego oprogramowanie jest dla Ciebie jedyne słuszne i wykorzystasz wiele z tego co ono oferuje – nie mam zastrzeżeń. Ale jeśli ten iPhone jest tylko po to, by zaimponować znajomym, bo nie korzystasz z jego potencjału, to zastanów się, czy warto (i przy okazji, czy wszystko z Tobą ok…:-P). Próżność nie zawsze równa jest potrzebom i potrzeba nie zawsze równa jest próżności. Żebyśmy mieli jasność. ;)
A tak poważnie, po co Ci imponowanie innym?! (To pytanie nie tyczy się pewnie każdego, ale je zadaję, bo a nuż da do myślenia – nie obrażać mi się tu proszę.) Daje Ci to jakąś radość? Jednorazowe „wow, fajny” powiedziane przez kogokolwiek da Ci tyle samo satysfakcji, co piwko na jakiejś rajskiej plaży, zanurkowanie w rafach koralowych, zdobycie szczytu wulkanu, stanięcie naprzeciw Armii Terakotowej w Chinach, czy pogadanie z żółwiem-gigantem na Galapagos? Hm… niby masz prawo tak uważać, ale wtedy samemu dokonujesz wyboru co jest dla Ciebie istotniejsze. Proste. :) No chyba, że stać Cię na to i na to. Wtedy jedyne co mnie dziwi, to że nadal czytasz ten wywód. :D
Wbrew pozorom nie chcę być jakoś bardzo złośliwa, ale straszliwie nie lubię nadmiernej próżności. Troszkę – luzik, wszystko może być zdrowe w granicach rozsądku. Nawet te granice mogą być elastyczne. Ale, hmm, jakby to wyjaśnić?… OK – może przykładowa rozmowa z niedalekiej przeszłości:
– Dajesz czadu z tymi podróżami, skąd bierzesz na nie kasę?!
– Odpowiem za chwilę, ale muszę zapytać – po co ci taki drogi samochód? Przecież cię na niego nie stać.
– Niby nie, ale łatwo teraz o kredyt, mam dobrą pracę, dostałem i mam! <lol>
– OK, ale wiesz, że za mniej więcej taką samą kasę ja objechałam świat dookoła w pół roku?! Czyli 6 miesięcy życia na kilku kontynentach plus podróżowanie = 1 auto. Kumasz, co sugeruję?
– Ale ty żyjesz w jakimś innym świecie. Gdybyś zobaczyła minę sąsiadów jak podjechałem tą bryką, to byś miała większego banana na twarzy, niż te twoje tropikalne! <lol>
W takich chwilach opadają mi ręce. Poważnie, brak mi słów i zwykle odpuszczam, bo wiem, że przy takim rozumowaniu, nie mam szans przebicia. Nie chcę tego też jakoś bardzo potępiać, różne priorytety i koniec. Ale…..
Musisz wybrać samemu, czy dla Ciebie ważniejsza jest mina sąsiada, czy ogrom wspaniałych doświadczeń jakie niosą za sobą podróże.
//A nawet jeśli nie podróże (bo ja naprawdę rozumiem, że nie każdy jest do nich stworzony i zawsze powtarzam, że to dobrze, bo dzięki temu mniej osób wchodzi mi w kadr przy pięknych miejscach, które zwiedzam :D), to ten sąsiad i sposób myślenia: „zastaw się, a postaw się”, jest dla mnie tak absurdalny jak zabieranie kaloszy na plażę. Nie pojmę i kropka.
Nie chcę zrobić z tego wpisu tasiemca, którego nie da się przeczytać przy tylko jednej kawie ;), więc na koniec skupię się na samych opcjach systematycznego oszczędzania.
Sposoby oszczędzania na podróże
Większość z nas ma swoje konto w banku. Chyba każdy ma opcję pod-konta z większym oprocentowaniem, ale bez opcji wybierania kasy (więcej razy niż jeden w miesiącu). Ja też mam ;) i jak pozapłacam wszystkie rachunki, przeżyję oszczędnie miesiąc i coś mi zostanie, to przelewam na konto, które osobiście traktuję jako nietykalne. Czasem nawet już w trakcie miesiąca odkładam tam jakąś kasę, która wydaje mi się nie-niezbędna do życia i wtedy mniejsze kwoty na koncie głównym, mniej kuszą na co dzień i pomagają omijać kolorowe witryny sklepowe szerokim łukiem. ;)
Sposób drugi to świnka – stara, poczciwa, przyjmująca na swe barki ciężkie monety i lżejsze banknoty – skarbonka. :) W mojej zawsze ląduje [min.] złotówka dziennie. To kwota której nie czuję, a jest motywacyjna i ucząca systematyczności oraz konsekwencji. Ale to nie wszystko. Wrzucam tam również drobniaki, gdy mi ciążą w portfelu, resztę z jakiejś zamówionej pizzy, czy bilony pozostałe z zakupów. I moja ulubiona opcja – karteczka. Bo, mój Drogi, moja świnka ma tabliczkę: zbieram na… [Gruzję – to ostatni dopisek]. Stoi sobie bezczelnie przy wejściu do mieszkania i – pół żartem-pół serio – „kusi” przybyłych. :D Wierzcie lub nie – to działa! Nie raz, ani nie dwa ;) widziałam lądujące tam od grosików, bo papierowe banknoty ze znaczącymi osobistościami. W ten sposób, każdy może przyłączyć się do spełnienia mojego marzenia. :D I święcie wierzę, że kogoś też to może cieszyć! ;)))
Z tego co kiedyś napisało nam kilka osób, można jeszcze wrzucać każdego piątaka, który znajdzie się w portfelu (2 zł też jest OK), wszelkie reszty bilonów z codziennych zakupów, „karne” kwoty za np. spóźnienie się gdzieś, lub palenie wbrew postanowieniom, równowartość czegoś, czego sobie odmówiliśmy (batonik, cola, nowa sukienka, alkohol..), lub po prostu „co łaska” za noclegi, gdy mieszka ktoś w jakimś turystycznym miejscu i ma gości na okrągło.
Koniec artykułu, początkiem zmian!
Sam widzisz, że wszystko można – trzeba tylko chcieć!
Jeśli udało Ci się dotrzeć aż do tego miejsca i czujesz się zmotywowana/ny – napisz o tym poniżej. Przynajmniej będę wiedziała, że nie zmarnowałam czasu na bezsensowny (a może dla niektórych oczywisty?) wpis. I udało mi się zaserwować dobrego kopniaka. :)
A może masz coś do dodania ? Własny sposób, pomysł, czy inspirację dla innych? PODZIEL SIĘ!
Kończąc, życzę Ci, byś nie bał/a się marzyć! I nie kończ na samych marzeniach, gdy już się pojawią!!
Dlatego – by dobrze zacząć – wyciągnij teraz kartkę, długopis i napisz od razu:
1/wymarzone miejsce
2/datę
3/powieś w widocznym miejscu i
4/DZIAŁAJ!
Powodzenia!!! :)
17 komentarzy
Dużo cennych rad. I z autopsji możemy potwierdzić, że nie jest wcale tak trudno, jak się wydaje na początku – te odruchy stają się czasem automatyczne i coraz łatwiej uciułać kasę na kolejny wyjazd :)
Dokładnie! My też już niemal nie kontrolujemy tych odruchów, tylko wychodzą naturalnie. I tak do kolejnej podróży ;)
Ja bym postwiła na kreatywne myślenie. To znaczy bardziej "ja zarobić" niż "gdzie oszczędzić". Chociaż pewnie jedno i drugie jest ważne. My mamy 3 dzieci, więc podróż dla nas jest nielada wydatkiem, ale zawsze jakoś się udaje :)
O tym jak zarobić, to osobny temat na wpis – możesz się pokusić ;) Choć byłby trudniejszy, bo każdy z nas ma inne specjalizacje, czy możliwości, więc trudniej napisać ogólne rady. Ten konkretny, powstał po rozmowach z osobami, które już zarabiają i/lub mogłyby oszczędzić, ale pieniądze im uciekają między palcami i dziwią się potem, że nie stać ich na podróże ;)
Gratulujemy "gromadnego" zwiedzania świata – tak trzymajcie!
Powoli też zabieram się do podobnych planów, dzięki za tą notkę – inspiruje i pomaga :).
Bardzo, bardzo się cieszę! I trzymam kciuki za kolejne podboje świata do kolekcji!! ;))
Myślę, że pytanie skąd bierzesz kasę na podróże? to standard dla naszego środowiska. na początku czułam się nawet winna jak to słyszałam, później wydawało mi sie że może faktycznie coś jest nie tak, a teraz mam to … i tak jak napisałaś każdy wydatkuje kasę jak uważa, a dla chcącego podróżowanie nie jest to zbyt trudne.
Sposobów na oszczędzanie jest bardzo dużo – trzeba tylko znaleźć w sobie motywacje i cel na jaki oszczędzamy :) Od jakiegoś czasu mam skarbonkę w kształcie walizki i wrzucam do niej tylko monety 2-złotowe :) Czasami zdarza się, że mam ich 3 w portfelu, a czasami przez kilka dni nie mam ani jednej. Zbieram na wyjazd do Azji – dopiero w przyszłym roku, więc może trochę się tam uzbiera :)
No właśnie, jedni wrzucają 5-tki inni 2-ki, ale grunt, że coś się odkłada ;)
Skarbonka-walizka brzmi super – już nam się podoba! :D
Powodzenia z Azją i kolejnymi wyprawami!!
Najważniejsze to ustalić jasne priorytety. Tak się wciągnęłam, że kawa mi wystygła…;)
Z jednej strony szalenie szkoda tej ciepłej kawy ;)), z drugiej natomiast, bardzo fajnie wiedzieć że kogoś tak wciągnął ten tekst! Dzięki!! <3
Hej ,
przeczytałam ! czuję się zmotywowana ..i dziękuję za ten wpis , od dzisiaj ZBIERAM NA GRUZJĘ :) we wrześniu
pozdrawiam
Marzena
Wspaniała wiadomość! :D Dziękuję za ten komentarz, bo to zawsze tak cieszy jak uda się kogoś zmotywować i jakkolwiek pomóc! ♥ A Gruzja odwdzięczy się sama! To tak cudny kraj… POWODZENIA!!! :)
zaczynam oszczędzać!
Fantastycznie! ♥ Trzymamy kciuki!!
Ojej, ależ miło przeczytać taką wiadomość! Od razu jakoś jaśniej się zrobiło w ten bezsłoneczny dzień :))) dziękuję, że chciało Ci się ją napisać.^^ I super, że znajdujesz tu coś dla siebie a jeszcze lepiej, że potrafisz łączyć swoje muzyczne zdolności z pracą i hobby! ♥ Dla mnie to też całe życie, więc radosna PIĄTECZKA! :D