Zima nigdy nie należała do naszych ulubionych pór roku i stawała się dla nas najbardziej męczącym okresem czasu. Mało produktywnym w kwestii jakiejkolwiek kreatywności no i ze zminimalizowaną aktywnością ruchową. Sporty zimowe do nas nie przemówiły, więc ograniczaliśmy się do biegania na tramwaj, czy utrzymywania pionu podczas „szklanki” na ulicach. Natomiast do ulubionych zajęć można śmiało zaliczyć: picie gorących napojów przy kaloryferze i spanie… Najlepiej przez całą zimę tak, by obudzić się wiosną i – jak niedźwiedź – dopiero wtedy uśmiechnąć do życia i promieniejącego słonka ;).
Poza tym, nadmiar obowiązków, pracy, nauki i zajęć dodatkowych zaczął przytłaczać nas niemiłosiernie. Kiedy mijaliśmy się we własnym mieszkaniu, w czasie gdy nasze pierwsze lata małżeństwa miały kwitnąć świeżością i radością w najlepszym wydaniu, obserwowaliśmy, w jak bardzo złą stronę idziemy. Nie jest łatwo o zmiany w takim kociołku. Ba, było nawet niewyobrażalnie trudno! Promotor na studiach za nic w świecie nie chciał się ze mną rozstawać i przez blisko trzy lata(!) jego pomysł na moją pracę magisterską ewoluował w nowe oblicza. Aż w końcu uznał, że większość z nich jednak nie była trafiona i może by tak od początku… (?!) Rozkręcanie rodzinnej firmy w Krakowie nie pomagało, a Romek pracował na etacie w miejscu, gdzie godziny pracy pokrywały się akurat z czasem, gdy ja byłam w mieszkaniu. Jadaliśmy głównie poza domem i byle co, w weekendy nadganialiśmy dodatkowe zajęcia, niemal przestaliśmy jeździć w rodzinne strony (choć było to zaledwie 150 km!) i zaniedbaliśmy większość znajomych, którzy zaczynali do nas pisać maile, a mieszkali np. osiedle obok. Słabo prawda? A no właśnie.
ALE dziś potrafimy spojrzeć na to wszystko od pozytywniejszej strony, bo właśnie ten beznadziejny tryb życia nazbierał w nas tyle buntu przeradzającego się w siłę, że gdy emocje eksplodowały, „przenieśliśmy góry” w sytuacji niemal bez wyjścia i udowodniliśmy sami sobie (oraz innym), że nie ma rzeczy niemożliwych!
I tu już będzie coraz pozytywniej! ;)
Najpierw zmieniłam promotora, choć pozornie wydawało się to absolutnie niemożliwe w przypadku tak istotnej postaci w polskiej muzykologii (i po trzech latach na jego seminariach…). Jednak do odważnych świat należy i nagle okazało się, że mogę bronić się za dwa miesiące! Romek zrezygnował z etatu w pracy, która i tak już powoli nie wnosiła w jego rozwój nic nowego. A przecież to nie są czasy, że pracę ma się jedną na całe życie! Dalej trzeba było szukać zastępstwa w rodzinnej firmie, które przejmie przynajmniej część moich obowiązków, jakich nie będę w stanie ogarniać internetowo. I cały ten zachód był po to, by… zostawić za sobą to wszystko i uciec na koniec świata!!! Tak, to było zdanie, które w czasach narastającego buntu powtarzane było przez nas aż nazbyt często. Jest to więc najlepszy dowód na to, że warto powtarzać takie rzeczy na głos i wiele razy, a podświadomość zakoduje i… powstanie gonimyslonce.pl :D
Ja swój „koniec świata” ustawiłam stosunkowo daleko, bo na Wyspie Wielkanocnej, a Romek „byle dalej stąd” i tym sposobem zaczęły się tworzyć pomysły całej naszej trasy. Na niemal każdym kontynencie mieliśmy jakąś „bazę”, czyli bliskich przyjaciół, których bardzo chcieliśmy odwiedzić, a i nikt lepiej nie pokaże specyfiki danego miejsca, jak ktoś, kto w nim żyje na co dzień. Także mając takie mocne punkty w Chinach, Australii, Argentynie i Kanadzie oraz dodając „pineski” z mapy podróżniczych marzeń, powstał zarys najpiękniejszej podróży jaką mogliśmy sobie wyobrazić! Trzeba jeszcze było zaplanować wyprawę tak, by uciec przed kolejną polską zimą i „gonić słońce”, czyli łapać wiosenno-letnie pory roku na innych kontynentach. Ale to już nie było wcale takie trudne, zważywszy, że broniłam się w pierwszej połowie października, a bilety na start kupiliśmy na drugą połowę tego samego miesiąca! ღ
Większość z planów udało się zrealizować. Kilka z nich zostało na inny termin. Wiele nowych doszło. ALE najważniejsze jest to, że od tamtej pory – czyli jesieni 2012 roku – podróżujemy bardzo często. Realizujemy kolejne marzenia i nakręcamy się na taki tryb życia niewyobrażalnie! Wiele przyziemnych spraw straciło na znaczeniu, zupełnie poprzestawialiśmy priorytety i wciąż coś się zmienia. Podejmujemy coraz odważniejsze decyzje, które czynią nas coraz bardziej szczęśliwymi ludźmi i serio szczęście to jest słowo, które chyba nadużywamy w ostatnich latach i szalenie nam z tym dobrze!
Podróżowanie zmienia człowieka bardzo. Przestawia w głowie wszystko, odwraca do góry nogami, a w niektórych momentach miesza jak mikser. Ale ostatecznie wychodzi z tego całkiem pozytywnie zakręcona postać, która ciekawość świata stawia ponad wiele innych spraw, a to daje poczucie cudownej wolności i niezależności. Trudno to opisać, bo takie coś trzeba przeżyć. Ale kiedy z dwójki mieszczuchów zakochanych w swoim Krakowie, w przeciągu kilku lat formuje się dwójka globtrotterów, którzy chętnie zostawiają to zasmogowane miasto, by założyć ciężkie plecaki na plecy i wyruszyć przed siebie przy każdej możliwiej okazji, to chyba najlepszy dowód na to, że w tym wszystkim musi być jakaś magia! ;)
Naturalnie wciąż mamy do Krakowa ogromny sentyment, chętnie tam wracamy i przeżyliśmy tam cudowne lata, niepowtarzalnej młodości ;). Ale aktualnie to taka nasza baza, dokąd dobrze jest wracać, ale i wyruszać w kolejne miejsca świata, by może w końcu odnaleźć w sobie potrzebę zasadzenia własnych kwiatków w ogródku, lub chociaż na balkonie… ale na to przyjdzie jeszcze pora. Teraz naszym uzależnieniem są podróże i właśnie na tym blogu chętnie dzielimy się naszym doganianym słońcem! ;) Bierzcie więc z niego ile tylko potrzebujecie!
A, i jeszcze jedna istotna kwestia. Wciąż pada pytanie: no ok, ale przecież mało kto może pozwolić sobie na takie podróże jak wasze, więc skąd brać na nie kasę? Wtedy zwykle zaczynamy się śmiać :). Oczywiście nie tak złośliwie, tylko nam też kiedyś wydawało się to nieosiągalne. Dlatego powstał post w którym napisałam, o tym, że chcieć to móc i chętnych zachęcam do zajrzenia tu >> Podróż marzeń – jak oszczędzać i od czego zacząć?
A na koniec zostawię Was z dwoma fajnymi motywatorami do refleksji.
Pierwszy to jeden z prawdziwszych i zarazem moich ulubieńszych cytatów:
„Podróżowanie jest brutalne. Zmusza cię do ufania obcym i porzucenia wszelkiego co znane i komfortowe. Jesteś cały czas wybity z równowagi. Nic nie należy do ciebie poza najważniejszym – powietrzem, snem, marzeniami, morzem i niebem.” ღ ღ
Cesare Pavese
A drugi, to ten rozbrajająco wymowny obrazek :)
Warto zaryzykować! Poznaliście właśnie dwie osoby, które to zrobiły i nie żałują! Ba, to mało powiedziane! Cieszą się jak dzieci z tego, że mieli w sobie na tyle siły, by zrobić tych kilka trudnych kroków i podjąć parę niestandardowych decyzji. Teraz przynajmniej śmiało mogą napisać, że czują się SZCZĘŚLIWI!!! :)
Może nawet warto podziękować za to pierwszemu promotorowi?…;)))
14 komentarzy
Super, że udaje wam się tak podróżować! Trzymam kciuki za dalszy ciąg :)
Bardzo dziękujemy! I również trzymamy kciuki za Twoje podróże, w końcu każdy gdzieś tam w głębi serca marzy o jakimś miejscu…;)
coraz więcej takich osób się pojawia i to jest super :) z podróży można nauczyć się zdecydowanie więcej niż siedząc na tyłku w domu. Powodzenia w dalszych wojażach!
Otóż to! Mamy nadzieję, że coraz więcej osób będzie miało na tyle odwagi, by realizować tego typu marzenia :)
brawo za działania. Wiele osób marzy i nic z tym nie robi, wy się nie daliście. Powodzenia w podróżach :)
Trzymamy kciuki za wszystkich marzycieli, a Tobie życzymy powodzenia w kolejnych wojażach! ;)
W takich wpisach wszystko wygląda na proste i bezwysiłkowe, a jednak wiele osób nadal nie podejmuje ryzyka i tkwi w swoich nieciekawych rzeczywistościach.
Może nieraz wygląda na łatwe, jednak w tym poście nie ukrywamy, że jest tak naprawdę bardzo trudne! I to też podkreślałam pisząc powyższy tekst.
Ale najważniejsze przesłanie jest takie, że choć wyzwanie spore, to warte swej ceny po stokroć! :)
Grunt to się odważyć :) Obrazek wart więcej niż tysiąc słów.
O to to! ;) A obrazek faktycznie bardzo wymowny. Oby jak najwięcej osób odważyło się o tym przekonać! ;)
ach ci promotorzy! ale nic nie dzieje się bez powodu :)
No właśnie od pewnego czasu uczymy się patrzeć na wiele sytuacji (głównie tych negatywnych) z nastawieniem, że wszystko w życiu dzieje się "po coś" ;) polecamy! ;))
Trudno się zdecydować na dłuższą podróż, bo jednak trzeba zrezygnować z pewnego komfortu codzienności, ale warto, oj warto :)
To prawda że trudno, ale również prawda że warto :D a przecież coś co wykluło się z większego trudu, daje więcej satysfakcji! ;)