Na głównym zdjęciu miasto nocą i zarazem widok z balkonu w naszym mieszkaniu. Zakochaliśmy się w nim! W widoku. Choć w mieście i mieszkaniu również. ;) Spontaniczny pomysł o tym, by zamieszkać w Bangkoku, był jednym z najlepiej trafionych w naszym życiu. W notatkach już od dawna czeka post o tym, jak wygląda codzienność w tym potężnym mieście i choć wiem, że to będzie bardzo ciekawy wpis, to jednak musi jeszcze chwilę poczekać. Bo ilość zadawanych przez Was pytań, dość jasno daje nam do zrozumienia, że potrzebujecie przede wszystkim informacji. I nic dziwnego, my sami kiedyś tego szukaliśmy, dlatego chętnie teraz podzielimy się naszą wiedzą. Spisaliśmy wszystko, co warto wiedzieć przed podróżą do Tajlandii i poniżej przeczytacie rady, których nie ma w innych naszych postach o tym kraju. Tak więc zostawiamy w Waszych rękach praktyczny zestaw: Bangkok – informacje praktyczne, co zobaczyć, jak dojechać, gdzie zjeść, czy kupować? Itd. Korzystajcie! :)
Co warto zobaczyć w Bangkoku? Nasze „must see”
Zanim wymienię atrakcje, wspomnę, żeby nie dawać się nigdy zwariować z ilością miejsc typu „must see”. Obejrzyjcie zdjęcia, poczytajcie i pomyślcie co Wam konkretnie najbardziej może się spodobać. Bo jeśli macie dużo czasu, to super – obejrzyjcie wszystko, ale jeśli mało, to według nas warto poświęcić go trochę na niestandardowe miejsca, zamiast odhaczać z listy najbardziej zadeptywane placówki. Lubisz boks? Idź obejrzyj! Kochasz muzykę, pędź na koncert lub spektakl! Lubisz spacerować – schowaj mapę i przed siebie!
No…:) ale konkretów też tu nie zabraknie. Oto one:
- główna rzeka miasta Chao Phraya (Menam), to świetny start; warto wsiąść w tramwaj wodny, by za grosze przepłynąć w którąkolwiek stronę, robiąc sobie rekonesans opcji na później, a sama wyprawa łodzią w takim miejscu, to nie lada przygoda (polecamy szczególnie miejskie tramwaje wodne, (nie turystyczne!), które mają chorągiewki [my najczęściej pływaliśmy z pomarańczową] w tym samym kolorze co na rozkładach przy przystankach, a w kolejce do nich czekają miejscowi – warto zwrócić na to uwagę, bo cena turystycznych jest kilkukrotnie wyższa, a zwykła łódź to ok 1,60 zł*
- od strony rzeki najlepiej jest też zobaczyć jedną z głównych atrakcji i symboli miasta, majestatyczną Świątynię Świtu – Wat Arun – moją ukochaną perełkę Bangkoku (ok. 6 zł); jest wysoka, przepięknie zdobiona (tłuczoną porcelaną!), a podejście schodami do góry daje możliwość obejrzenia panoramy okolicy oraz sprawdzenia, czy ma się lęk wysokości, czy nie ;) / by do niej podpłynąć najlepiej wsiąść w łódź (ok 0,50 zł), która pływa na drugi brzeg [tam i z powrotem] z przystanku Tha Thien, przy kolejnej bardzo ciekawej świątyni, czyli…
- Wat Pho (ok. 11 zł) to kompleks rozbudowany bardziej przestrzennie niż w górę i dzięki temu na jego terenie, w którą stronę się nie pójdzie, jest ogrom pięknych budynków, cudownych zdobień, czy posągów Buddy; najważniejszy, a właściwie najbardziej znany to Odpoczywający Budda, którego koniecznie trzeba obejść dookoła, przyjrzeć się stopom od spodu, zadrzeć głowę do góry i podziwiać zarówno niezwykły posąg, jak i ręcznie malowane wnętrze budynku; natomiast najpiękniejsze w całej świątyni jest to, że jest kolebką tajskiego masażu i po przejściu całości, bardzo warto ustawić się w kolejce po masaż (chociaż stóp, ale lepiej całościowy – oba kosztują około 30zł/30min.), bo to najlepszy masaż jaki kiedykolwiek nam się w życiu trafił ♥, a korzystamy we wszelkich możliwych krajach regularnie(!!)
- Grand Palace i Wat Phra Kaew w wielu sytuacjach to miejsce podawane jako pierwsze, ale gdy my byliśmy w Bangkoku po raz pierwszy, tłum i cena (ok. 55 zł) nas nieco odstraszyły i zostawiliśmy sobie na inny raz; i faktycznie, gdy zamieszkaliśmy zimą w Tajlandii, w końcu wybraliśmy się na zwiedzanie; z pewnością to bardzo ważne i atrakcyjne miejsce, ale gdy pójdzie się w ciągu dnia i to w sezonie, można nie docenić klimatu, bo go zwyczajnie nie widać zza fali turystów, dlatego bardzo polecamy z samego rana, albo… uzbroić się w cierpliwość ;) ; w świątyni znajduje się Szmaragdowy Budda, co czyni ją niezwykle ważnym ośrodkiem kultu dla Buddystów, natomiast przepych pałacowego kompleksu potrafi wprawić w osłupienie niejednego odwiedzającego /czy podziw? hm, kwestia gustu ;) ale zdecydowanie jest to niecodzienny zabytek
- Złoty Budda w Wat Traimit, to kolejne ważne miejsce kultu i ciekawe doświadczenie, jednak Budda, choć cenny, jest tu wyjątkowo niefotogeniczny ;) bo świeci się tak bardzo, że cały czas odbija się od niego światło; a tak poważnie, to podobno jest największym posągiem z prawdziwego złota na świecie (5,5 tony!) i w zasadzie to główna atrakcja świątyni (ok. 5 zł); wszystko zależy jak dużo świątyń obejrzeliście, lub jak bardzo fascynuje Was duża ilość złota, ale warto tam podjechać z jeszcze jednego powodu – znajduje się przy kolejnym miejscu wartym odwiedzenia, a konkretniej…
- Chińskiej Dzielnicy w Bangkoku, czyli miejscu, które trzeba poznać, zwłaszcza, gdy nie było się w Chinach i gdy ma się ochotę na próbkę chińskiej kuchni; dla nas to wciąż ciekawe doświadczenie, choć w Chinach byliśmy dwa razy; osobiście polecamy pokluczyć bocznymi uliczkami, bez tłumów, pokazujących jak żyją Chińczycy w tej części Azji, bo to niezwykłe wrażenie – ich warsztaty, kuchnie, domy jak w otwartych halach garażowych wzdłuż ciasnych uliczek, a jedzenie przyrządzane przez osoby stojące przy drodze i podpiekające smakołyki to jakaś bajka, inne niż tajskie, przepyszne! (jednak warto to co idzie przez ogień i pamiętajcie o żelach antybakteryjnych – nie tylko w Chińskiej Dzielnicy;))
- Floating Market to coś, po co mnóstwo ludzi przybywa do Bangkoku, by zrobić temu zdjęcie… i dla tej jednej fotki pewnie warto, ale poza tym, to tłum, ścisk i teatrzyk; podobno są jeszcze bardziej autentyczne targi wodne poza miastem (zajrzyjcie do Asi, która opisała Amphawa Floating Market), więc w zależności na czym Wam bardziej zależy, przemyślałabym który odwiedzać i czy w ogóle; my nie byliśmy ani raz, może zdjęcia szkoda, ale… pokochaliśmy Bangkok taki prawdziwy i turystyczne haczyki na nas nie robią takiego wrażenia ;) jednak nie oceniamy – kwestia wyboru!
- z kolei jest coś dużo bardziej prawdziwego w Bangkoku pod kątem handlu – Chatuchak Weekend Market; jeden z największych tego typu weekendowych bazarów na świecie; znajdziecie tam taką różnorodność, że cały dzień, to mało, by obejść i obejrzeć wszystko, do tego można tam zjeść, skorzystać z masażu i spróbować rewelacyjnych lodów kokosowych podanych w łupinach kokosa ♥, jeśli chodzi o zakupy, to są rzeczy nowe, używane, rękodzieła, dzieła sztuki, produkty niszowych projektantów odzieży, biżuterii, podróby wszelkiej maści, akcesoria dla zwierzaków (odjechane!), generalnie zobaczycie wszystkie kolory tęczy oraz przedmioty zarówno praktyczne jak i na prezenty z podróży (serio, dzień to mało, ale warto) /najlepiej dotrzeć tam kolejką Skytrain (BTS) stacja – Mo Chit lub metrem przystanek – Chatuchak Park
- jeśli ktoś lubi, albo zwyczajnie jest zainteresowany kulturą i historią odwiedzanych miejsc [zalecane;)], to godne polecenia jest The National Museum Bangkok (ok. 22 zł); bardzo wszechstronne bogactwo wiedzy o Tajlandii, sztuce, wadze religii itd; podobno największe muzeum w Tajlandii, a umiejscowienie obok Głównego Pałacu i po drodze na Khao San Rd ;) może okazać się bardzo ciekawym przystankiem w klimatyzowanych pomieszczeniach z pięknymi kolekcjami… czemu więc nie spróbować?
- na koniec zasugerujemy nieśmiało Dom Jima Thompsona, choć jest to miejsce, którego nie zdążyliśmy zobaczyć [jak się gdzieś zamieszka, to jest wrażenie, że na wszystko jest jeszcze czas… a potem….. No nic, następnym razem!], więc nie będziemy się tu za wiele wypowiadać; generalnie właścicielem był kolekcjoner sztuki, miłośnik Azji, Tajlandii i tradycyjnej architektury, a dodatkowo podobno ożywił w tym kraju przemysł jedwabniczy; jego dom jest teraz formą muzeum (ok. 17 zł), a z opisów oraz opinii – bardzo ciekawe miejsce!
* przybliżone ceny podane dla orientacji w złotówkach, z maja 2017 roku
Co warto zrobić w Bangkoku? Nasze „must do” ;)
Część z tych rzeczy pokryje się z listą dotyczącą Tajlandii, ale dobrze jest sobie utrwalić, co by nie zapomnieć ;) zwyczajnie szkoda by było pominąć i potem żałować, zaczynamy:
- przemieszczać się tramwajami wodnymi, nie tylko po głównej rzece, ale Bangkok posiada całą siatkę kanałów wodnych i to bardzo dobry sposób na omijanie korków i niecodzienną formę zwiedzania (spotkaliśmy się ze sformułowaniem, że Bangkok, to taka Wenecja Azji, hm… przekonajcie się!)
- jednak nie należy też pomijać przygody z tuk tukiem, ten wiatr we włosach, kierowcy robiący slalomy pomiędzy autami i autobusami, jazda pod prąd i na ostre zakręty – to prawdziwa frajda nie tylko dla młodych (nasze mamy również były zachwycone!)
- wybrać się na dość słynną Khao San Road oraz w jej okolice; nie jest to może kwintesencja miasta, ale miejsce w którym skupia się ogrom rzeczy, których większość turystów oczekuje odwiedzając ten rejon Azji, od zakupów przez kuchnię, robaki, imprezowy charakter różnorodność, kolory i zapachy (zakupy nie zawsze się tu opłacają, ale bywa sporo rzeczy, których nie dostaniecie w mniej turystycznych miejscach, więc warto pochodzić i poobserwować; bardziej opłacalne finansowo miejsca będą opisane poniżej); dodatkowo znajduje się tam sporo firm organizujących wycieczki np. do najsłynniejszych zabytków Kambodży (my sami kilka lat temu, pojechaliśmy tam takim busem z Bangkoku i byliśmy zadowoleni)
- skorzystać z masażu przy kompleksie świątynnym Wat Pho, tak jak pisaliśmy powyżej – najlepszy masaż jaki mieliśmy okazję dotąd przeżyć, prawdziwe mistrzostwo! A że świątynie pewnie i tak odwiedzicie… warto!! Jeśli jednak nie, to gdziekolwiek po drodze, zwłaszcza po wielu godzinach zwiedzania miasta – masaż stóp i nóg, to bajka – jeśli ktoś nie lubi za mocnego, trzeba powiedzieć na początku SOFT i będzie ok ;)
- dla osób ceniących kulturę, historię, sztukę, czy po prostu ciekawych, jak Tajowie w artystyczny sposób pokazują początki swojego narodu, wpływy, znaczenie religii i przepych, którego Tajlandii nie brakuje, mamy coś specjalnego – spektakl Siam Niramit; widowisko niecodzienne i z potężnym rozmachem, fajnie przedstawione wiele rzeczy, show z konkursem dla publiczności, prawdziwą wodą płynącą w formie rzeki przez scenę i z salą widowiskową, która dostała się do Rekordu Guinessa; do tego ogrom aktorów, tancerzy, śpiewaków, a nawet zwierzęta (to akurat tak sobie pochwalam….); całościowo jednak warte polecenia dla każdego (a z dzieciakami, to już szczególnie!)
- koneserzy znakomitej kuchni powinni wybrać się na kurs gotowania! zwykle są jednodniowe (kilka godzin w zasadzie), dużo można się nauczyć, bardzo dużo dowiedzieć i – co najfajniejsze – spróbować tych pyszności przygotowanych przez siebie pod okiem specjalistów z bardzo dobrze dobranych i wyselekcjonowanych składników / ja byłam u Chef LeeZ, nieopodal dzielnicy z ulicą Khao San Road i byłam zachwycona!
- natomiast gdy interesują Was sztuki walki, warto wybrać się na pokazy tajskiego boksu (muay thai), a z tego co słyszałam, nawet można wziąć lekcje, tylko tu już chyba potrzeba więcej czasu ;)
- no i coś, czego my nie odpuściliśmy, bo bardzo warto – uszyć sobie garnitur lub marynarkę, albo koszulę u tajskich krawców; brzmi absurdalnie, żeby wieźć coś takiego z Azji? Hm, kwestia wyboru, ale za uszyty na miarę garnitur bardzo dobrej jakości (2-3 dni, zależy od potrzeb) można zapłacić już od 400 PLN, czyli mniej niż w sieciówkach w Polsce, a leży idealnie, jak te od paryskich czy włoskich projektantów (bo i z katalogu można wybrać absolutnie dowolny krój); Romek ma dwa garnitury i 2 koszule, a i ja uszyłam sobie pełny garnitur jak z magazynu modowego, szary w pionowe paski ♥
Sky Tower – taras widokowy – czy warto?
- pewnie że tak! napić się czegoś w takiej scenerii (choć mega wszystko drogie! – piwo ok. 33 PLN, drink, np. Mohito ok. 58 PLN…), lub można po prostu obejść taras dla samego wrażenia, po czym zjechać na dół; jednak warto pamiętać, że zwykle są to eleganckie restauracje czy bary i obowiązuje dress code (w japonkach nie wejdziecie) /my osobiście byliśmy w jednym – Banyan Tree Hotel i zaletą była darmowa wypożyczalnia ciuchów i butów – długiej spódnicy/spodni i balerinek oraz męskiego obuwia a także chyba jakieś marynarki, ale my mieliśmy swoje rzeczy na ramiona; także można było iść nieprzygotowanym, a i tak wpuszczali i nie było obowiązku zakupu czegokolwiek w barze (my skusiliśmy się po 1 drinku/piwie, bo motyw zmierzchu przechodzącego w noc kusił do pozostania dłużej;) )
Jedzenie w Bangkoku
Zupełnie szczerze, im bardziej europejsko wyglądająca restauracja, tym mniej autentyczna (nie ma reguły oczywiście, dla elity pewnie i takie są niezłe, ale czy lepsze?). Dlatego nie bójcie się ulicznych knajpek z ceratą lub metalowym stolikiem i kuchnią przy wejściu (przeczytaj: jak chronić się przed problemami żołądkowymi w podróży), a już szczególnie zwracajcie uwagę na to, gdzie jadają miejscowi – to złota i odwieczna zasada!
Jadaliśmy w wielu miejscach i trochę na zasadzie przypadku, gdzie akurat złapał nas głód, ale gdybyśmy mieli polecić coś od siebie, to dwa miejsca, w które najczęściej zabieraliśmy naszych gości, którzy odwiedzali nas w stolicy Tajlandii. Nie jest to stary Bangkok, a bardziej okolice naszego mieszkanka, czyli blisko Victory Monument (przy pomniku jest stacja BTS z tą samą nazwą przystanku).
- pierwsze to dość duża „restauracja” – Pla Thong Mookata przy Phayathai Rd w formie bufetu z palnikami przy każdym stoliku – to miejsce jest tak genialne, że aż zdecydowaliśmy się tam zjeść „Wigilię” w święta ;) /ogólnie za stałą kwotę ok 14 PLN jesz ile chcesz i pichcisz po swojemu na palniku, ale jest też sporo gotowych dań, deserów (lody kokosowe – mniammm!!) i za napoje płaci się dodatkowo; jest też fajny motyw, by nie marnować jedzenia – jak nie zje się wszystkiego, to jest dopłata za pozostawione jedzenie, także nakładamy z głową i stopniowo, a nie wszystko na raz!
- drugie dużo mniej komercyjne, ale bardzo godne polecenia; nazywaliśmy to miejsce „U Hiltończyka„, ale to nasza nazwa, bo po prostu właściciel ma dyplomy z pracy w wielu miejsc jako kucharz, w tym restauracji Hilton i postanowił otworzyć własną knajpkę – wygląda niepozornie, ale jedzenie jest mega! Najlepszy Pad Thai jaki jedliśmy, serio! Znajduje się dokładnie na skrzyżowaniu ulic Ratchaprarop Rd i Soi Ratchaprarop, jeszcze przed ATM i sklepem 7 Eleven – dosłownie 6 stolików wzdłuż ścian i „kuchnia” przy wejściu, poznacie na pewno ;) /na zdjęciu nasz Hiltończyk uchwycony tyłem podczas smażenia :D
A w Tajlandii zawsze warto spróbować:
- wziąć sobie rotti, czyli słodki [jakby] naleśnik z bananem robiony na poczekaniu przy specjalnych wózkach stojących na ulicy; nie dość że pyszne, tradycyjne, to jeszcze obserwowanie wykonania jest przygodą samą w sobie; wprawny kucharz potrafi zrobić to bardzo widowiskowo
- owoce w wózkach na ulicach sprzedawane są już obrane i krojone przy kupowaniu – dosłownie trzeba się skusić i potem już będziecie za nimi tęsknić zawsze (zwłaszcza ananasy – to zupełnie inny smak niż te do dostania u nas… w Polsce nigdy nie przepadaliśmy za ananasami, w Azji wcinamy je jak nienormalni…;))
- no podobnie z wyciskanymi na miejscu sokami owocowymi oraz wodą z młodego kokosa – dobrze chociaż raz posmakować, nie każdemu podchodzi, ale podobno bardzo zdrowa ;)
- niemal wszędzie dostaniecie tajską herbatę na zimno z mlekiem (lub bez), ale to tak bardzo charakterystyczny napój i dobry na schłodzenie, że szkoda nie spróbować!
- na ulicach często sprzedaje się gotowe sushi na sztuki – super tanio, smacznie i jest to świetna przekąska, za która poza Azją płaci się nieporównywalnie więcej
- dla kawoszy jest dobra wiadomość – w większości sklepów sieciówki 7 Eleven można dostać kawę z ekspresu w bardzo dobrej cenie (ok. 3 PLN) i jest niezła (dla porównania w McDonaldzie jest za ok 10 PLN), często też stoją wózki z kawą z ekspresu i cenowo jest podobnie jak w 7/11; aha, jeszcze w sklepach trzeba zapytać, a najlepiej popatrzeć samemu, czy za ladą mają ekspres do kawy, bo czasami robią Nescafe, czyli rozpuszczalną, zupełnie jakby nie było różnicy pomiędzy nimi…… ;)
- w 7/11 dostaniecie też przekąski, coś na śniadanie, na ciepło itp., to taki sklepik, który kochają zagraniczni, bo można dostać niemal wszystko co potrzebne do przeżycia w podróży ;)
Jest tego więcej, ale żeby się nie powtarzać za każdym razem, to wszystko co warto spróbować/kupić sobie w Tajlandii opisaliśmy dokładniej w naszym poradniku dotyczącym Tajlandii
Bangkok – informacje praktyczne | porady „od kuchni”
- gniazdka w Tajlandii są nieco inne, ale nasze wtyczki do nich pasują i nie trzeba przejściówek; gorzej w drugą stronę, czyli jak kupicie jakiś sprzęt na miejscu, to nie zadziała u nas bez adaptera (warto wtedy za grosze dokupić od razu)
- w Tajlandii obowiązuje ruch lewostronny – co daje się we znaki zwłaszcza na początku przy przechodzeniu przez ulice, także oczy dookoła głowy, pamiętajcie!
- chcąc wymienić pieniądze (inną walutę) zawsze musicie pokazać paszport, również w kantorach; podobnie jest z zakupem karty SIM do telefonu (z internetem) i można tylko jedną kartę kupić na swój numer paszportu
- zawsze miejcie ze sobą coś na nogi i ramiona (głównie panie, ale panowie do ważniejszych świątyń nie wejdą też w za krótkich spodenkach czy zbyt krótkim rękawku); przydaje się to też w klimatyzowanych miejscach jak np BTS, bo chłodzą tam okrutnie i przy dłuższej trasie serio można zmarznąć
- kupowanie biletów na różne środki transportu:
- autobusy miejskie i tanie tramwaje wodne mają bileterów, którzy grzechocąc takim fajnym, owalnym pudełeczkiem na pieniądze, podchodzą do każdego kto wsiadł i płaci się w zależności od trasy i odległości, ale to drobne pieniądze są zazwyczaj
- BTS tutaj zwrotne karty na przejazd kupuje się przed przejściem przez bramki, najlepiej w automatach (bo w okienkach można głównie rozmieniać pieniądze na drobne bilony do tych właśnie kartomatów); trasy są bardzo dobrze opisane wraz z cenami obok automatu, więc patrzymy do jakiej stacji planujemy dojechać i mamy napisane jaką kwotę trzeba wrzucić na tę konkretnie odległość – obsługa bardzo prosta i intuicyjna, bez obaw;)
- Metro i Express Line z lotniska Suvarnabhumi ma nieco inne biletomaty, a konkretniej kupuje się żetony w automatach (jak na poniższym zdjęciu), lub w okienku do którego zwykle są dłuższe kolejki, a wcale nie idzie szybciej niż samodzielny zakup ;) żeton ten przykładamy przy bramkach wejściowych na perony, natomiast przy wyjściu wrzucamy we wskazanym miejscu przy bramkach wyjściowych z peronów; proste i szybkie, tylko trzeba uważać, by nie zgubić żetonu gdzieś po drodze ;) /to samo z kartami przy BTS – najlepiej w portfel!
Bangkok – transport:
- do dalekich dystansów dobre są szybkie oraz klimatyzowane opcje, jak BTS Skytrain i Metro (plus kolejka w kierunku największego lotniska)
- jeśli chodzi o taksówki, to niestety nie zawsze zabierają po podaniu celu; może im się nie opłacać, albo nie chce im się stać w korkach, warto się nie zrażać i próbować łapać kolejne, a najchętniej zawsze zabierze tuk tuk (niekoniecznie taniej); w obu przypadkach trzeba najlepiej ustalić cenę z góry, albo w taxi pilnować licznika (warto też śledzić trasę na mapie, czy jedzie krótką drogą, czy naokoło)
- gdy taksówka bądź tuk tuk zawodzi, szczerze polecamy:
- autobusy miejskie (bardzo tanie!), lub tramwaje wodne (również tanie), bo to środki transportu dla miejscowych – płaci się gdy podchodzi osoba od wydawania biletów (podejdzie na pewno, spokojna głowa;))
- przybliżone ceny zwykłych autobusów, choć to oczywiście zależy od odległości: pomarańczowe z klimą 1,20-2,65 zł, żółte z klimą 1,1-1,32 zł, bez klimy 0,88 zł, czerwone [starsze] 0,77 zł (połowa czerwonych jest za darmo)
- tramwaje wodne to około 1,1-2,2 zł też zależy od dystansu (i nie dotyczy turystycznych, tylko tych „zwykłych”)
- dodatkowo, na krótsze dystanse i dla odważnych jest moto taxi, też fajna opcja oraz niedroga (ok. 2,5 zł) /co pewien czas stoją skupiska motorków z kierowcami w kamizelkach, łatwo można rozpoznać
- autobusy miejskie (bardzo tanie!), lub tramwaje wodne (również tanie), bo to środki transportu dla miejscowych – płaci się gdy podchodzi osoba od wydawania biletów (podejdzie na pewno, spokojna głowa;))
Bangkok – jak dojechać z lotniska do centrum?
Zacznijmy od tego, że lotniska w Bangkoku są dwa, najpierw sprawdźcie dokładnie, które Was interesuje. ;) Ale że wciąż pada takie pytanie, to spróbujemy pomóc. Wprawdzie „centrum”, to w tym potężnym mieście pojęcie bardzo względne, ale ustalmy, że chodzi o najbardziej historyczną i turystyczną część i zarazem okolice słynnego Khao San Road.
- Bangkok International Suvarnabhumi Airport (BKK), najlepiej wsiąść w ekspresową kolejkę (z najniższego poziomu lotniska) i jechać do końca – na stację Phaya Thai (ok. 5 zł) a dalej są dwie opcje:
- przesiąść się na autobus nr 59, który jedzie pod park dokładnie pomiędzy Khao San Road i Grand Palace
- jest też opcja taksówki lub tuk tuka (który dla samej przygody na początek szczerze polecamy, choć wiadomo, że jest to droższa wersja niż transport publiczny – ustalcie cenę od razu i próbujcie targować)
- Don Mueang Airport (DMK), przy lotnisku jest autobus A-2 (3,3 zł) jadący do Victory Monument, a dalej najkorzystniejsza przesiadka to
- autobus nr 12 do Democracy Monument (przystanek: Wat Ratchanatdaram), czyli rzut beretem od Khao San Road (tak naprawdę, to jeden przystanek dalej – za Democracy Monument – jest ciut bliżej do słynnej turystycznej ulicy, ale nie znamy jego nazwy i trudno ją znaleźć nie-po-tajsku, więc musicie poradzić sobie na oko ;) czyli za pomnikiem najlepiej już wstawać i ustawić się przy drzwiach ;)
- albo oczywiście taxi/tuk tuk (j.w.)
Co ciekawe, autobus nr 59 jedzie od samego lotniska [Don Mueang] do okolic Khao San Rd, co jest najtańszą z pewnością opcją, trzeba tylko dojść do autostrady przy lotnisku; no i długo zajmuje cała trasa z przystankami, bo to kawałek drogi, ale opcja jest ;) problem w tym, że nie są za częste te autobusy
Noclegi w Bangkoku – gdzie najlepiej?
Pokoje hotelowe lub kawalerki na dłużej – kiedy planowaliśmy zamieszkać w tym wielkim mieście, nie szukaliśmy w turystycznych dzielnicach, a wręcz odwrotnie. Dlatego najchętniej zawsze polecamy nasze ulubione lokum, w którym udało nam się już dwa razy zimować, bo to taka „nasza” dzielnica. Idealna dla każdego, kto ma w Bangkoku spędzić więcej niż 2-3 dni. Zwłaszcza, że tytułowe zdjęcie u samej góry posta (Bangkok nocą), pochodzi właśnie z naszego balkonu. Łatwo więc zrozumieć naszą fascynację miejscem ;) a jest to Ratchaprarop Tower Mansion (zobacz). Fajna okolica, schludne pokoje (z łazienkami), basen na dachu, siłownia, pralnia na dole, restauracja, sklep, itp. I mieszka się wśród Tajów i Chińczyków głównie :D co daje całkiem ciekawy obraz życia w Azji (z wszelkimi tego zaletami i wadami). Tyle, że do najsłynniejszych zabytków trzeba kawałek dojechać, więc przy 1-3 dni w mieście, lepiej wybrać coś innego.
Hostel przy rzece – Bangkok na krótko – gdy zależy Ci na dobrej miejscówce, ale nie przy hałaśliwym Khao San, to super opcją jest zamieszkanie przy samej rzece Chao Phraya i dostawanie się wszędzie tramwajami wodnymi (j.w. świetna opcja sama w sobie, za grosze). My skorzystaliśmy kiedyś na dwie noce z Steve Boutique Hostel (zobacz) i był w porządku. Smaczna restauracja przyhotelowa i miejscówka według nas bardzo fajna – przy samym przystanku wodnego tramwaju.
Dobry hotel przy stacji BTS – przy stacjach też bardzo dobrze się mieszka, bo w wiele miejsc można łatwo i szybko się dostać, a pamiętajmy, że Bangkok jest potężny i nie tylko historyczne centrum jest ciekawe! Kolejką BTS sprawnie przemieszcza się z miejsca na miejsce, przesiadki pomiędzy różnymi BTS-ami są bezproblemowe oraz w razie czego zawsze przy nich są jakieś przystanki autobusowe, tramwaje wodne lub tuk tuki. My dwukrotnie mieszkaliśmy w Marvin Suites (sprawdź cenę na swoje terminy – na krótszy pobyt nie wychodzi wcale tak drogo) przy BTS Surasak, a i do rzeki nie było tak daleko na pieszo. Hotel o europejskim standardzie z bardzo wygodnymi łóżkami, fajną łazienką i zestawem do herbaty/kawy. Całodobowa recepcja też na plus. Bardzo dobrze go wspominamy!
Ładne plaże blisko Bangkoku
O tym powstał własnie nowy post, więc polecamy zajrzeć. Jest opis transportu, miejsca i zdjęcia – sprawdź – Koh Larn | Rajska wyspa blisko Bangkoku
Bangkok – gdzie na zakupy?
- w temacie zakupów, to wszystko zależy od czasu, który macie na miasto, bo jeśli mało, to Khao San Rd i okolice na pewno wystarczą na większość gadżetów, a gdy wybieracie się na Chatuchak, to już w pełni możecie zaspokoić swoje konsumpcyjne potrzeby i jest OK; jeśli jednak macie więcej czasu i wolicie nieco taniej porobić zakupy, to polecamy nieturystyczne miejsca z „naszej dzielnicy”, gdzie kupują również miejscowi, a to o czymś świadczy (czyli kiepsko z targowaniem, ale te ceny nie są zawyżane pod turystów, bo do większości z tych miejsc turyści nie docierają, albo przynajmniej niewielu z nich ;)
- Victory Monument jest otoczony stoiskami z ciuchami, butami, torbami, drobnymi pierdółkami [i jedzeniem – jak wszędzie w Azji;)] – tutaj nie ma za bardzo targowania, ceny są na kartkach i za rzeczy te same co na Chatuchaku czy Khao San można zapłacić max 2/3 ich „turystycznej wartości”
- Ratchaprarop Rd aż do Ratchadamri Rd to [wzdłuż drogi] jeden wielki pas stoisk handlowych (głównie od stacji BTS do Central World; te przy ulicy to rano i wieczorem (większość z nich), czyli w godzinach, które da się znieść na zewnątrz, ale w ciągu dnia z kolei otwarte są tam sklepy, hale i targowiska np: Watergate Pavillion, The Palladium World Shopping Centre (szczególnie polecamy 4 p. do gadżetów komputerowo-fotograficznych), Pratunam Market (głównie ciuchy, buty i biżuteria, ale sporo fajnych opcji),
- Big C to po prostu duży supermarket (typu naszego Auchan) – idealny do zakupów codziennych oraz do zabrania ze sobą – super owoce suszone, przyprawy, herbaty itp, wszystko co do kuchni i takiej jakości, że każdy Taj to zje oraz w bardzo dobrej cenie, bo turystów tam zwykle nie widać ;) a i tam tak naprawdę toczy się prawdziwe życie dzisiejszej Tajlandii, nie na Floating Market ;)
- Central World to niekoniecznie tanie miejsce, ale galeria na takim poziomie, że nigdy już nie pomyślicie, że Azja może być „zacofana”; szczerze, w Polsce nigdzie takiej nie widziałam – warto przejść się i zobaczyć przepych i ogrom tego centrum ;)
- jeszcze kawałek za Central World jest MBK Center, miejsce naprawdę godne polecenia, bo sporo autorskiej odzieży miejskich projektantów, szali jedwabnych itd, sprzętu wszelkiej maści, gadżetów na prezenty, biżuterii, do tego kino i potężna jadłodajnia, a ceny są naprawdę OK, tam też można uszyć garnitur, zrobić masaż, wszystko w jednym miejscu, klimatyzowanym i choć w Tajlandii na podróby trzeba uważać ZAWSZE(!!!), to jednak tam można znaleźć też sporo oryginalnego sprzętu; często po prostu cena mówi sama za siebie ;)
- podróbkom jeszcze poświęcę osobny punkcik, bo to coś, z czym spotkaliśmy się w Tajlandii na największą dotąd skalę; pamiętajcie, że nawet jak sprzedawca wciska Wam, że coś jest oryginalnym, dobrym sprzętem, a kosztuje podejrzanie mało – nie wierzcie w cuda! – nie ma szans by był to oryginał; owszem, można kupić coś za trochę mniej niż w Pl, ale nie o połowę! Po prostu zakupy róbcie z głową, żeby potem nie rozpaczać…
Bangkok – jak się ubrać?
Podsumuję może kwestią ubioru w mieście, bo to że do miejsc świętych oraz oficjalnych zawsze mamy coś na kolana i ramiona, pisałam powyżej. A miasto? Ja wiem, że często w tropiki leci się dla słońca i opalenizny, ale pamiętajcie też, że to jest kraj, gdzie nie wypada chodzić wydekoltowanym, w krótkich szortach i z ramionami na wierzchu (panom w kąpielówkach i koszulkach bez rękawków również). Bangkok jest wielkim miastem i na pewno spotkacie się i z takim ubiorem, ale to zwykle wśród turystów (co niekoniecznie znaczy, że wiedzą co wypada, a co nie). Ewentualnie jeśli ktoś z miejscowych tak wygląda, to raczej młodzi ludzie, którzy wzorują się na nas, ale nie jest to ani szanowane, ani akceptowane. Od opalania się jest plaża, basen, ogród, odosobnione miejsce jakieś… ale jak wychodzicie na ulice, pamiętajcie proszę, że jesteście gośćmi, a dobry gość respektuje zasady gospodarza, tego wymaga kultura i pokazujmy, że Polacy są fajni, ok? ;)
Spisaliśmy tu wszystko, co przyszło nam do głowy i wiemy, że będzie pomocne w samodzielnym podróżowaniu po Bangkoku. Jeśli chcecie jeszcze lepiej przygotować się do wyjazdu, to zajrzyjcie do dwóch innych wpisów praktycznych, czyli:
Pierwszy raz w Tajlandii? Sprawdź od czego zacząć!
Urlop w Tajlandii. Jak się przygotować i co zabrać?
Natomiast dodatkowe pytania zadawajcie śmiało w komentarzach, a odpowiadając pomożemy Wam oraz innym czytelnikom, którzy będą szukać podobnej informacji. W końcu po to jest ten post – by pomóc w organizacji idealnych wakacji! ;)
26 komentarzy
Podsumowując- jest tam co robić. Ja najchętniej bym zobaczyła ten weekendowy bazar. Musi się tam dziać!!
A z innej beczki – dla kogoś, kto się będzie wybierał do Bangkoku, Wasz wpis to doskonałe kompendium wiedzy.
W Bangkoku zdecydowanie jest co robić! :) Nawet po kilku miesiącach pobytu wciąż jest wiele miejsc do zobaczenia i sporo jeszcze przed nami… A bazar to faktycznie świetna przygoda! Dzięki Olu za miłe słowa :) wierzę, że uda nam się pomóc tym postem w przygotowaniu niejednej wyprawy.
Zebranie tych wszystkich informacji i jeszcze wybranie części musiało być trudne. Świetny wpis dla osób, które wybierają się do Bangkoku! Ja bym szukała dużo miejsc z widokiem i oczywiście wspomniane tramwaje wodne z miejscowymi ;)
Muszę przyznać, że ten post zajął mi o jakiś tydzień czasu więcej, niż planowałam ;) bo informacji sporo, a jeszcze trzeba było wszystko posprawdzać, żeby były aktualne. Ale za każdym razem, gdy ktoś piszę, że bardzo pomagają takie wpisy, to jest bardzo fajna rekompensata trudu i czasu włożonego w pisanie. ;) A tramwaje wodne to bardzo przyjemna sprawa – polecam! :))
Fajnie podeszliście od takiej experiencowej strony zwiedzania Bangkoku! Np. taki wiatr we włosah w tuk tuku! O tak!!! Tam nas jeszcze nie było, ale coś wyczuwam, że może jeszcze w tym roku… :) Listy must see mają to do siebie, że nie zawsze są napisane 'kompetentnie’, z zagłębieniem się – często są to oklepane punkty! Niech każdy czyta, zbiera insighty i własnie, jak sugerujecie, sam wybiera z tej duuużej listy co mu w duszy gra!
Super Ania, że się z nami zgadzasz! :) A za plany na Bangkok i generalnie Tajlandię trzymamy mocno kciuki!! Dzięki za miłe słowa!
Planuje tą Tajlandię od dawna, a tu mam wszystko podane na tacy, zapisuje sobie na przyszłość
Chyba każdy z nas ma takie miejsca na liście, które wciąż czekają na swój odpowiedni czas… ;) oby Twoja Tajlandia zrealizowała się jak najszybciej! ;)
te zachodnie knajpy to faktycznie średni pomysł – nie dość, że drożej, gorzej, to i nie poznaje się lokalnej kuchni. najlepsze są autentyczne miejsca :)
Autentycznie zawsze lepiej ;) choć pewnie niektórym może być trudno przeskoczyć estetyczne blokady, to jednak warto się przełamać. Jak widać, Ty już o tym dobrze wiesz ;)
Ewa, świetne kompendium dla zaczynających przygodę z Bangkokiem. Nas wielkie miasta nieco przytłaczają, ale Bangkok ma coś w sobie. Jesteśmy tutaj w tej chwili trzeci raz. Tym razem rzadko ruszamy się poza nasze mieszkanie (niezastąpione air bnb) i najbliższą okolicę, czyli dzielnicowy night market, bic C i tesco lotus. Chyba w niewielu miejscach na świecie można wynająć mieszkanie w takim standardzie za tak małe pieniądze, więc korzystamy z luksusów i nadrabiamy blogowo-internetowe zaległości ;)
Do przewodnika dodałabym jeszcze, że w zasadzie każda dzielnica (jeśli nie większa ulica) ma swój night market. Większość Tajów stołuje się na mieście w małych lokalnych jadłodajniach i za naprawdę symboliczne pieniądze można zjeść pysznie, tanio i autentycznie. Porównując koszt zakupów w big c czy tesco lotus ze stołowaniem się w takich jadłodajniach okazuje się, że gotowanie we własnym zakresie jest drogim luksusem…
Wielkie dzięki za uznanie ♥ zawsze miło takie słowa przeczytać po włożeniu serducha i niemałej pracy w posta na blogu. ;) Super, że znów możecie cieszyć się Bangkokiem, bo faktycznie ma COŚ w sobie! Choć właśnie my też nie jesteśmy zwolennikami wielkich miast ;) a jednak tęskni się oj tęskni… :)) A no i dziękuję za dodatkową wskazówkę w komentarzu – night markety są super!!
świetny wpis ! :) lecę do Bangkoku w listopadzie, Twoje wskazówki na pewno się przydadzą <3
Takie komentarze są jak balsam dla duszy ♥, dzięki Agata! :)) Niesamowicie zazdroszczę wyjazdu i życzę udanej zabawy!! :)
Jeśli są tam rzeczywiście takie drogi, jak na pierwszym zdjęciu to jeszcze w tym miesiącu przeprowadzę się do Bangkoku :D Nie no, tak poważnie rzecz ujmując, jest to ten rodzaj egzotyki, który pociąga mnie najbardziej. Jakimś cudem jednak jeszcze w Bangkoku nie byłem, ale teraz wiem, że razem z dokumentami i kasą zabiorę także Twoje wskazówki. :>
Przeprowadzka – super pomysł – i nie tylko drogi będą Ci odpowiadać! ;)) A tak serio, to Tajlandia skupia w sobie bardzo dużo pozytywnych aspektów egzotyki, więc jak kusi, to trzeba koniecznie przekonać się samemu, czy słusznie. Wskazówki natomiast przydadzą się na pewno, więc częstuj się do woli ;)
Miałam szczęście być w Bangkoku, wiele zobaczyć i zwiedzić, być na plażach poza nim. Przyznaję, że wszystko się zgadza z Waszym opisem. Zapakowałam się wg Waszych sugestii, no i wszystko miałam. Dzięki za dobrze i precyzyjnie opracowany wpis. Jest naprawdę pomocny! :)
Cudownie! Dziękujemy Ci Basiu za ten komentarz! :)) Super wiedzieć, że udaje się pomóc i Ktoś wraca z pobytu zadowolony ♥ pozdrawiamy serdecznie i słonecznie! ;)
My właśnie wczoraj kupiliśmy bilet do Bangkoku! Z jednej strony mega się jaram :D A z drugiej jestem przerażona, bo ta Europa taka oswojona już, a tutaj zupełnie inny świat ;) Stąd moje pierwsze pytanie – jak faktycznie jest z tą pikantnością? Da się jej uniknąć? Jestem bardzo wrażliwa niestety w tej kwestii i boję się, czy będę miała co zjeść przez ten tydzień… I drugie pytanie – czy są jakieś knajpy, których koniecznie unikać? I ogólnie jakieś miejsca, typu niebezpieczne, nieprzyjemne etc? Pozdrawiam i cudny blog! :)
Ewo (piękne imię btw!:D), wielkie dzięki za przemiłe słowa o blogu! Zawsze super przeczytać coś takiego ♥
Tymczasem w kwestii wyjazdu, wyłącz przerażenie, bo nie ma się czego obawiać! Gratuluję zakupu biletów i bardzo Wam zazdroszczę, bo czeka Was niezapomniana podróż – zapewniam. Tajlandia jest niezwykle przyjaznym miejscem i można czuć się tam naprawdę bezpiecznie. Szczerze, to w Azji my czujemy się najbezpieczniej z wszystkich odwiedzonych dotąd kontynentów (wliczając zamieszkiwany, czyli Europę). Oczywiście ludzie są ludźmi i jak komuś zalezie się za skórę, czy będzie obrażać (to dumny naród – pisałam o tym we wpisie Pierwszy raz w Tajlandii), to można kogoś wkurzyć, ale tu już mowa o skrajnościach. Uśmiechajcie się do Tajów, a odpłacą się tym samym i będzie super! Nie mieliśmy ani jednej sytuacji w której czuliśmy się niekomfortowo. W Bangkoku, to ja sama nawet nocami chodziłam i nie miałam z tym żadnego problemu. Nikt wokół mnie też ;).
Natomiast, jeśli chodzi o konkretne pytania, to ad 1/ pikantnie to oni potrafią gotować, ale zdążyli już się przekonać, że „biały człowiek” nie lubi ostro (aż tak jak oni) i jak energicznie pomachasz głową mówiąc „no spicy!” to dostaniesz łagodną wersję. Zazwyczaj to wystarczy. Wiedz jednak, że nie ma czegoś takiego jak np. łagodna wersja curry (są tylko ostre i bardziej ostre). Do sypkich dań są zawsze przyprawy na stolikach do dosypania, a w dania płynne przyprawy dają od razu, to pamiętaj. Jak coś, to ostrego nie popijaj wodą(!), a zagryzaj ryżem lub/i przepijaj alkoholem/mlekiem. Dodatkowo, jak nie wiesz co wybrać, pokaż na menu i zapytaj: „no spicy??” i wtedy ogarnięta obsługa wskaże Ci dania nieostre :). Serio, nie ma się co bać, spooooro tam zjesz łagodnych dań (np. Pad Thai zwykle jest bardzo łagodny). A ad 2/ unikaj miejsc pustych i „europejskich” z wyglądu – to 2 główne zasady. I ZAWSZE myj ręce przed jedzeniem (najlepiej żelem antybakteryjnym). MyjCIE tak naprawdę :) z kimkolwiek lecisz. Powodzenia i udanego wypadu do Tajlandii!! ♥
Witam serdecznie,wspaniały blog,dużo informacji podanych na tacy-dziękuję!
Marzę o podróży do Bangkoku od wielu lat i w tym roku znalazłam powód aby tam polecieć.Zrobimy sobie prezent na rocznicę ślubu!
Mam oczywiście różne obawy,które w większości Ewo rozwiałaś,ale chciałabym zapytać czy trzeba robić jakieś szczepienia przed wylotem,i jakie leki powinnam zabrać,lecimy na tydzień z 12 letnią córką.
Pozdrawiam.Bea
Wspaniały pomysł z tą rocznicą! Gratuluję i przyznam, że trochę zazdroszczę! ;) Bardzo dziękuję też za ciepłe słowa o blogu ♥
W kwestii szczepień zapraszam Cię do tego posta >> https://ewaway.pl/urlop-w-tajlandii-jak-sie-przygotowac-i.html gdzie w dziale o zdrowiu znajdziesz spis wymaganych szczepień i nasze sugestie w tym temacie. Zajrzyj tam sobie, skoro nie byliście dotąd w Tajlandii, bo informacje są istotne oraz przydatne. I również ten post bardzo może się przydać >> https://ewaway.pl/pierwszy-raz-w-tajlandii-sprawdz-od.html
Notuj, zapamiętuj i chłoń porady do woli. Owocnych przygotowań i niezapomnianej podróży!! ☼
Przeczytane,wszystko jasne i wystarczająco wyjaśnione.
Dziękuję ci Ewo bo naprawdę dużo informacji na twoim blogu,podoba mi się że rzeczowo wyjaśniasz a nie straszysz,wręcz przeciwnie.
Pozdrawiam.Bea
Super, bo przyznam, że bardzo się starałam ;) i zawsze szalenie miło przeczytać coś takiego – dziękuję!
Witam,
gratuluje bloga, jest on niesamowitą bazą wiedzy i wskazówek, które zdecydowanie się przydadzą. Dziękuje bardzo.
Sam wybieram się wkrótce do Tajlandii i najbardziej jestem przerażony kwestią zdrowotną. Jedni mówią, że należy się szczepić, inni, że nie jest to obowiązkowe.
Pierwszy tydzień spędzam właśnie w Bangkoku i okolicach, natomiast kolejny już bardziej na południu, Krabi.
Czy można prosić o jakieś cenne informacje na co uważać, czego unikać, jak się zabezpieczać itd. ?
Pozdrawiam
Dziękujemy za tak ciepłe słowa o blogu! ♥
Jeśli chodzi o szczepienia, to warto przemyśleć te najistotniejsze (pisaliśmy o nich tutaj > https://ewaway.pl/urlop-w-tajlandii-jak-sie-przygotowac-i.html ), bo nie szczepienie się wcale jest trochę jednak bagatelizowaniem tematu. Byleby też nie przesadzać i nie brać tych szczepionek dziesięć, tylko dokładnie o nich poczytać i zastanowić się dokąd samemu się leci. Duże miasta są dość bezpieczne, ale też nie stuprocentowo. Mniejsze i okolice wody, już zawsze niosą pewne ryzyko. Ale spokojnie, nie jakieś wielkie.
Przede wszystkim trzeba pamiętać o:
1/ repelentach na skórę (najlepiej kupić na miejscu)
2/ w razie obaw warto przemyśleć moskitierę (na noc)
3/ poza tym zawsze przed jedzeniem myć ręce! (bardzo polecamy żele antybakteryjne)
4/ nie pić wody niepewnego pochodzenia, a nawet zęby płukać wodą butelkowaną przez kilka pierwszych dni (z czasem organizm przyzwyczaja się do nowej flory bakteryjnej)
5/ wziąć probiotyk (opisany w tym samym poście, co podlinkowałam wyżej)
7/ nie głaskać i zaczepiać dzikich zwierząt
8/ uważać na skaleczenia (ja mam zawsze malutką buteleczkę spirytusu przy sobie w podróży)
9/ dobrze się bawić i nie bać wszystkiego ;) /żeby sobie nie wkręcić nie wiadomo czego/
Wspaniałej i niezapomnianej podróży! :)