Świątynia Zęba Buddy, Kandy

Sri Lanka | Kandy – kulturalna kolebka kraju

autor Ewa
12 komentarzy

Tak generalnie, to my kulturalni ludzie som. Widać od razu, nie-e? :D
Jedno nawet (specjalnie, by to udowodnić) muzykologię studiowało.
Na uniwersytetcie!
Papiery są, ogłada jest, nie ma co z tym dyskutować! ;)))
Dlatego też Kandy – kulturalna stolica Lankijczyków – stało się pozycją obowiązkową, na liście miejsc do odwiedzenia w tej wyprawie. I fajnie, tylko nie przewidzieliśmy, że droga do tej lankijskiej perełki, z położonego wysoko w górach Nuwara Eliya, może awansować do miana jednej z najtrudniejszych tras w naszych podróżach. Jeśli ktoś myśli, że serpentyna koło Sanoka przyprawia o zawrót głowy, to proponuję sobie wyobrazić, że jest ona prostą i nijak nie pochyloną drogą w porównaniu do tego cejlońskiego przeskoku wysokościowego, który za pomocą wielokilometrowych (konkretniej 58,5 km!!) zawijasów prowadzi [niekoniecznie stopniowo] w dół…

Jechaliśmy więc sobie tym busikiem, „serpentynując” tak przez kilka godzin bez przerwy, a ja – stając się coraz bardziej zielona – nie dowierzałam, że świadomie wybraliśmy busa zamiast pociągu. I co z tego, że wokół piękne plantacje herbaty, czy inne spektakularne widoki, jak ze zmęczenia organizmu i tak się zasypia (właściwie całe szczęście, że się udaje!;)).

W samym Kandy negatywnie zaskakuje nas hotelik w centrum, ale pozytywnie kolacja na mieście… więc jakaś równowaga zostaje zachowana. ;) Dlaczego negatywnie? Ponieważ pomimo wcześniejszej rezerwacji, nie dostajemy zamówionego pokoju, ale przydzielają nam inny. Jest to zabudowane pomieszczenie przy kuchni, z jedynym oknem, właśnie na tę kuchnię oraz fragment jadalni. Pomimo zapachu spalonego tłuszczu, nie ma jak go wywietrzyć, a upał w pomieszczeniu możemy zminimalizować wiatrakiem, który podpięty jest do jedynego gniazdka elektrycznego w pokoju. Więc albo wiatrak, albo ładowanie jednego telefonu, albo ładowanie drugiego telefonu, albo ładowanie tabletu, albo … i tak dalej. No i nie zapominajmy – łazienka z toaletą jedynie na zewnątrz, koło recepcji, czyli mocno publiczna (domyślacie się jak takie łazienki wyglądają w wielu miejscach w Azji? Jeśli tak, to szybko skończcie to sobie wyobrażać, a jeśli nie – to lepiej dla Was!;)). Z tym, że było tanio. No… czyli jest jakiś pozytyw – więcej kasy w portfelu i staramy się nie myśleć o traumie.

Czas na pozytywniejsze aspekty – jest to miasto z bardzo fajnymi restauracyjkami i kawiarniami. Kuchnie azjatyckie, fusion, tradycyjne i współczesne, pod miejscowych i turystów, a także pod jednych i drugich. Ceny do zniesienia, a jakościowo fajne i bardzo fajne. Na przykład, pierwszą kolację zjedliśmy w White House i była tak smaczna, że jeszcze tam później wróciliśmy i zdecydowanie polecamy.

Pyszne krewetki w White House

Kolejnego dnia – przy śniadaniu w innym lokalu – spotkaliśmy grupę Polaków z Bielska Białej, z którymi wymieniliśmy się dotychczas sprawdzonymi miejscami (podróżowaliśmy w dokładnie odwrotną stronę, więc to była trafiona wymiana informacji;)) i udało się, odpowiednio wcześnie, zdobyć bilety na popołudniowy spektakl „Kandyan Dance Performance”.

Z wejściówkami w kieszeni, poszliśmy do najpiękniejszej perełki miasta – Świątyni Relikwii Zęba Buddy. Jest to swoisty magnes dla wyznawców buddyzmu, ale nie tylko. Ze względu na ten jedyny w swoim rodzaju kompleks świątynny i niezwykłą atmosferę tam panującą, chętnie zaglądają tam wszyscy inni. Co ciekawe, wstęp nie jest drogi, ale tutaj już bardzo restrykcyjnie traktuje się ubiór wpuszczanych do środka osób. Nie tylko panie ale i panowie mają mieć zakryte nogi oraz ramiona, a także odpadają bardzo obcisłe ciuchy i  dekolty. Jeśli nie ma się swoich nakryć, można za opłatą wypożyczyć coś przy wejściu. No i bardzo polecamy zabranie skarpetek! Buty – naturalnie – trzeba zdjąć, ale ponieważ nagrzany od słońca beton, czy posadzki parzą niemiłosiernie, to nikt nie ma nic przeciwko [schludnie wyglądającym] skarpetkom. Większość osób miała ze sobą (my oczywiście też), ale ci, którzy nie mieli nic, to tak jęczeli, że z pewnością nie zapomną następnym razem. ;)













Spędziliśmy tam sporo czasu, ale kompleks jest duży, ciekawy i jakoś tak… nie miało się ochoty zwiedzać tak uduchowionego miejsca, w pobieżnym pośpiechu. Gdy wyszliśmy, w znajdującej się nieopodal firmie transportowo-turystycznej, wynajęliśmy wana z kierowcą na następny dzień. Mianowicie chcieliśmy przemieścić się na północ wyspy, ale z zahaczaniem o ciekawsze miejsca po drodze. I na taki tryb podróży, samochód z kierowcą jest idealnym rozwiązaniem (oczywiście, gdy nie ma się za wiele czasu). Transport zamówiony – czas na spektakl!

Aby przeczytać artykuł z tego wydarzenia, który powstał przy współpracy z portalem muzycznym PolskaMuza.eu zapraszam TUTAJ :)

Kandy Dancers - Kandyjscy Tancerze - Sri Lanka

12 komentarzy
0

Powiązane wpisy

Napisz co myślisz!

12 komentarzy

Travelling Milady 27 stycznia 2015 - 15:06

Jestem zdania, że zawsze lepiej zobaczyć więcej, niż mniej. Widzę, że jest istny szał na Azję. Przypuszczam, że mocno sprzyjają temu przystępne ceny. A jak to wygląda ze szczepieniami? Warto, czy można się obyć?

Reply
Ewa 27 stycznia 2015 - 23:24

Ceny to jedno, ale Azja generalnie jest tak różnorodna, kontrastowa i kontrowersyjna, że intryguje i przyciąga jak magnes. Sri Lanka nie ma obowiązkowych szczepień, ale przy dużej częstotliwości podróżowania, i tak warto mieć część tych ważniejszych podbitych w książeczce zdrowia ;)

Reply
Travelling Milady 29 stycznia 2015 - 10:12

A które szczepienia polecacie z doświadczenia?

Reply
Ewa 29 stycznia 2015 - 10:21

Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, bo wszystko zależy od miejsc, do których się podróżuje. Kiedy wybieraliśmy się podróż dookoła świata i braliśmy pod uwagę zmianę kolejno czterech kontynentów, to wzięliśmy ich sporo. Zaczynając chyba z rok przed podróżą, bo nie wszystkie można było naraz. Do tego świetne są gabinety medycyny podróży, bo zrobią wywiad i doradzą po kątem konkretnych kierunków w stosunku do stanu zdrowia. Z ciekawostek może być "fajna szczepionka" na dur brzuszny, bo nie dość że się ją wypija, to jeszcze jej [pozytywnym] skutkiem ubocznym, jest dużo większa tolerancja na egzotyczne potrawy i my nie mieliśmy absolutnie żadnych problemów pokarmowych! Może to kwestia indywidualna, ale podobno w większości przypadków się sprawdza :)

Reply
Travelling Milady 30 stycznia 2015 - 17:40

Wielkie dzięki. To mi sporo rozjaśniło:)

Reply
Ewa 30 stycznia 2015 - 17:42

To fajnie, jak coś to jeszcze pytaj – pomożemy :)

Reply
Travelling Milady 3 lutego 2015 - 11:02

Dziękuję. Skoro macie już takie doświadczenie, to jeszcze zapytam. Gdybyście wybierali się np. tylko do Azji to na co byście się zaszczepili mając już tą wiedzę, którą obecnie posiadacie?

Reply
Ewa 3 lutego 2015 - 12:46

Wszystko zależy od konkretnego człowieka i szczerze mówiąc to trochę za duża odpowiedzialność radzić komuś w kwestii zdrowia, będąc muzykologiem i programistą ;)
W necie jest cała masa tabelek z obowiązkowymi i zalecanymi szczepieniami na dany region. Poczytaj sobie o tym i decyzję musisz podjąć sama za siebie, lub doradź się lekarza specjalizującego się tematach chorób egzotycznych.

Reply
Travelling Milady 4 lutego 2015 - 17:18

Dzięki, dowiem się. Pozdrawiam.

Reply
Ewa 4 lutego 2015 - 17:20

Powodzenia! :)

Reply
Globe Explorer 29 stycznia 2015 - 21:50

Uwielbiam serpentyny! Takie napięcie i mega przeżycie! I fajnie, że to przeżyliście! :D Szkoda, że na tak Was potraktowali w tym hoteliku, nie dało się, no nie wiem, pogadać z nimi? Ale przynajmniej tanio :) No i jeszcze mnie zdumiało – świątynia ZĘBA Buddy??? ;D

Reply
Ewa 29 stycznia 2015 - 21:54

Hehe, no jedno z nas zdecydowanie nie lubi serpentyn, ale przeżycie faktycznie niezapomniane ;) W hoteliku wszystkie inne pokoje wyprzedali, a my byliśmy zbyt zmęczeni, by szukać innego, więc wzięliśmy to co zaoferowali. A świątynia… no wiesz… Relikwia! ;)

Reply

Ta strona korzysta z ciasteczek (cookies), dzięki którym może działać lepiej. Zamknij, akceptuję Zapoznaj się z polityką prywatności i plików cookies.