Kuala Lumpur, Malezja

Malezja | Kuala Lumpur

autor Ewa
0 komantarz

MALEZJA.

Miejsce marzeń wielu spragnionych wakacji… plaże, słońce, woda i relaks… średnia temperatura roczna to 27 stopni Celcjusza… Raj!
A jak my zapamiętamy Malezję?
Nieco inaczej!

Od przekroczenia granicy z Tajlandią było coraz zimniej. Najpierw ubraliśmy długie rękawy, potem doczepiliśmy nogawki do spodni, a z czasem owinęliśmy się chustami plażowymi. Dalej doszły skarpetki, polar, buff na głowę i twarz, ale po kilku godzinach takiego wychłodzenia i tak marzliśmy coraz bardziej! W pewnym momencie zaczęliśmy owijać się wspólnie czym się tylko dało, by grzać się nawzajem… No i była to dopiero druga w nocy, a przecież najzimniej jest nad ranem i czeka nas jeszcze całe cztery kolejne godziny w pociągu, w którym klima rozkręcała się coraz mocniej! To była jedna z najgorszych nocy w naszym życiu. Chciało się płakać i krzyczeć na zmianę. Nie dało się spać z zimna, wszystkie kończyny, uszy i nos drętwiały, a zmęczenie – związane tak z porą jak i sytuacją – wykańczało jeszcze bardziej.

I nie cierpieliśmy tylko my. Były osoby (bez całego dobytku w plecaku, a jedynie np. w koszulkach na ramiączkach), które z zimna owijały się nawet zasłonkami z okienek w pociągu… Zapewne trudno to sobie wyobrazić, ale w takich chwilach – do tego w środku nocy – jest naprawdę ciężko, bo każda minuta trwa godzinę (przynajmniej), temperatura daje w kość jak nie wiem, a niemoc zrobienia z tym czegokolwiek – ani nawet ucieczki z tego przeklętego pociągu – przyprawia o obłęd…

pociąg malezja

I tak zaczęła się nasza przygoda z Malezją. Zapewniam – zapamiętamy ją na całe życie! ;) Moment gdy wysiadaliśmy z pociągu na stacji, był jednym z najpiękniejszych momentów w całej tej podróży! Teraz już miało być tylko lepiej.

Ale nie było…

Najpierw próbowaliśmy się zagrzać na dworcu, starając się ruszać powoli skostniałymi palcami, po czym chyba z pół godziny szukaliśmy czynnej łazienki. Gdy już postanowiliśmy przejść do hostelu z naszej rezerwacji, okazało się, że jest to jedynie parę pokoi nad sklepem spożywczym i wpuszczą nas dopiero za ok. 6 godzin (!!) No więc stoimy tak sobie z ciężkimi plecakami, w mieście pełnym robali o rozmiarach XXL (spotkanych po drodze), chwilę po jednej z najgorszych nocy w życiu, głodni jak nie wiem, niewyspani jeszcze bardziej niż głodni (chyba…) i ja mam ochotę rzucić się na faceta z recepcji (że tak łaskawie nazwę tamto miejsce) i wykrzyczeć mu wszystko co myślę na temat „najgorszego kraju świata” – Malezji, przyduszając go przy tym do czasu, dopóki nie wpuści mnie na górę i nie pozwoli się wyspać!!! No…

Ale Romek w miarę spokojnie starał się załatwić zostawienie plecaków (które ostatecznie ledwie wciśnięto pod małą ladę w sklepie, przy której łaziła masa obcych ludzi) i po zameldowaniu się, udaliśmy się w stronę dworca, bym po drodze mogła się wykrzyczeć w ojczystym języku, wystraszyć paru Malezyjczyków i ostatecznie przespać na dworcowych ławkach pod KFC…

Nie wiem co Malezja musiałaby pokazać, żeby mnie do siebie przekonać, ale nic takiego w sumie nie pokazała. Oczywiście nie oceniam całej, bo ani jednej plaży tam nie widziałam, a podobno są piękne (choć zastanawiające jest dlaczego masa Malezyjczyków jeździ do Tajlandii na wakacje). Ale Kuala Lumpur i mentalność „pro-klimatyczna” nie zachęca nijak do szczególnej sympatii. No bo ja rozumiem, że mają tam ciepło i chcą sobie życie ochłodzić klimatyzacją, ale to się jakoś ustawia! Gdy na zewnątrz jest noc i burza taka, że widzi się za oknem coś na kształt trąby powietrznej, to można ją nieco skręcić i nie mrozić ludzi żywcem…;p A klimy na maksa są tam nie tylko w pociągach ale wszędzie gdzie się da! Ech…

Ale ok, po lekkim ochłonięciu mogę napisać ;) że jest w sumie pewna atrakcja w omawianej stolicy – z której zresztą Kuala Lumpur słynie – czyli dwie wieże Petronas Towers.

Petronas Towers

Jak nie jestem fanem współczesnych budowli czy miast, tak muszę przyznać że zrobiły na mnie bardzo duże wrażenie. Gdy staje się pod nimi i spogląda w górę – baaaardzo w górę – widzi się budowlę, która swym wyglądem i blaskiem (odbijając światło w prawie każdej swej części) w jakiś dziwny sposób budzi respekt, tworząc przy tym niemal pomnik współczesnej architektury. Naprawdę szacun ;))

W sumie jakąś tam dodatkową atrakcją był powrót słynną kolejką jednotorową – Monorail, która sunie sobie ponad miastem po swoim torze, co też ułatwia oglądanie go z góry.

monorail

Czy jest ładne? Hmm… jak każde nowe, wielkie miasto – ma ciekawe miejsca, choć ciężko wszystkie zobaczyć, gdy ma się na to tak mało czasu. Do tego bez prysznica i po nieprzespanej nocy… nas nie urzekło ;). Ale jak mogło, jeśli po tym wszystkim, gdy wpuszczono nas do pokoju na górę, okazał się to pokój bez okna i z zastępem mrówek oraz innych wielonogich stworów, maszerujących nam po naszych wynajętych 3m2. Coś jak „ślepa” komórka piwniczna, tylko na drugim piętrze ;).

Szczerze mówiąc z chęcią opuszczaliśmy to miasto i ten kraj wsiadając w samolot lecący na Bali. Mając przy tym nadzieję, że Indonezja jest fajniejsza! :D

Nie chcę oczywiście nikomu odradzać tego miejsca, bo ewidentnie jakoś źle trafialiśmy i nie było nam dane go polubić, a wierzę, że musi mieć w sobie jakiś urok poza Petronas Towers i Monorail ;). Pewnie te plaże… choć jeśli kiedykolwiek się tam wybierzecie i nawet sprawdzicie pogodę – nie dajcie się zwieść! W samolocie, potem autobusie/busie, restauracji, sklepie, a nawet w budynku z bankomatem, oddacie życie za polara, czy kocyk!! Wiemy coś o tym…;)

Petronas Towers 1
Petronas Towers 2
Petronas Towers 3
Petronas Towers 4

0 komantarz
0

Powiązane wpisy

Napisz co myślisz!

Ta strona korzysta z ciasteczek (cookies), dzięki którym może działać lepiej. Zamknij, akceptuję Zapoznaj się z polityką prywatności i plików cookies.