Upalne – jak przystało na środek lata – Buenos Aires tętni życiem codziennym. Kto może chowa się w cieniu i odpoczywa popijając yerba mate, a kto musi – biegnie do pracy, sprzedaje coś na ulicach, zmierza do obranego celu, czy gniecie się w tramwajach i autobusach. Jednak wszystko to otacza zgiełk aktywnego miasta, a nie muzyka bandoneonu jak nieraz podpowiada nam wyobraźnia. Ludzie nie tańczą na ulicach i to nie temperatura jest tu jedynym problemem. Prawda jest taka, że tango – ikona tego miasta w oczach całego świata – spada powoli na dalszy plan, ustępując na co dzień muzyce pop i disco. Zostaje jeszcze dla turystów w dzielnicach zabytkowych, wśród ludzi starszego pokolenia oraz w niektórych lokalach tego miasta, które wciąż jeszcze prosperują dla wiernych miłośników tego tańca.
Poszukiwanie tanga w dzisiejszym Buenos Aires
Jednym z takich miejsc jest Buenos Aires Club w którym wieczorami można zastać to, po co przyjechało się do stolicy Argentyny. Stylowa sala, deski parkietu z krzesełkami wokół, scena, bar i dużo ognistej czerwieni. A to dopiero początek. Można tam przyjść wcześniej i skorzystać z lekcji tanga prowadzonej przez parę znakomitych tancerzy i bardzo dobrych nauczycieli. Laura i Sergio zanim pokażą kroki, uczą sposobu myślenia podczas tańca, a także tłumaczą role jakie mają spełniać partner i partnerka oraz poszczególne partie ciała. Trochę psychologii, historii i pary zaczynają swój lekko niezdarny taniec. Jednak wszystko co powiedziane było na początku sprawia, że po kilku okrążeniach parkietu, początkujący tancerze nabierają płynności.
Można by powiedzieć, że prawdziwa zabawa zaczyna się dopiero wtedy. Jest dobrze po północy, ale przecież Buenos Aires ożywa dopiero po zmierzchu. Namiętne tango przenika wszystkich gości i nie pozostawia nikogo obojętnym. Na parkiecie różnorodność par jest niezwykła. Tańczą młodzi ze starszymi, niscy z wysokimi, grubi z chudymi, a mieszanka kulturowa uświadamia jak daleko – we wszystkie zakątki świata – dotarł ten taniec i zauroczył, by zjednoczyć w tym właśnie miejscu. Pojawili się też instruktorzy, którzy wirując zgrabnie pomiędzy innymi tancerzami udowadniają, że tango wcale nie musi być tańcem o sztywnych ramach i zadartej głowie. Wyróżniali się niesamowicie bawiąc się krokami i muzyką w sposób niezwykle naturalny i lekki, a patrząc na nich miało się wrażenie jakby frunęli nad parkietem. Wokół nich inni tańczący, lepiej lub gorzej radzący sobie z krokami, ale eleganccy i z klasą. Wrażenia nieopisane i warte przeżycia, bo choć takich miejsc w Buenos Aires nie jest już zbyt wiele, to wciąż spotkać w nich można prawdziwego ducha tanga argentyńskiego.
Artykuł powstał w związku ze współpracą z portalem PolskaMuza.eu dla działu Kartka z Podróży.
12 komentarzy
Super artykuł, też byliśmy w Buenos i wróciły nam wspomnienia. Z naszego doświadczenia, jeśli chcesz zobaczyć tango warto wybrać się do dzielnicy San Telmo, może po prostu mieliśmy szczęście, ale trafiliśmy tam na kilka pokazów i byliśmy zauroczeni. Basia nawet załapała się na darmową lekcję:-). Pozdrawiamy!
Super, może jeszcze uda nam się dobrze trafić, bo mając Przyjaciół w Buenos, trudno ich czasem nie odwiedzać ;))
A wspomnienia zawsze miło poodświeżać! Pozdrawiamy :)
Podobne wrażenie miałem w Andaluzji, gdzie okazało się, że flamenco przegrywa z współczesną muzyką i to często nie najwyższych lotów. Trzeba było się trochę naszukać miejsc, by móc je usłyszeć/zobaczyć. Ta przypadłość – jak czytam – dotyczy też argentyńskiego tanga.
Tak się niestety składa, że wiele pięknych i tradycyjnych elementów, staje się passé w dzisiejszym świecie. Ale ja wciąż wierzę, że będziemy jeszcze do tego wracać. Już teraz coraz więcej ludzi rekonstruuje wiele aspektów historii, z muzyką jest podobnie :)
Bardzo mi się podobało Buenos i tango to jedyne czego żałuję – tzn. żałuję, że za krótko byłam i nie mogłam się trochę pouczyc!
Wszystko jeszcze przed Tobą, ale następnym razem postaraj się nie marnować okazji, bo zabawa przednia! ;)
Nadal wierzę, że kiedyś zatańczę tango … i nie chodzi mi o ta paryską wersję ;pp
Wiara czyni cuda! ;)) Trzymamy kciuki i polecamy!!
Ale fajny wpis, taki inny, gorący od tego tanga :) Ciekawe, czy za jakiś czas takie miejsca nie będą robione tylko pod turystów, bo odnoszę wrażenie, że dzieje się tak z wieloma tradycyjnymi elementami w licznych krajach. A czy później tańczył każdy z każdym czy można było się trochę ukryć z boku? ;)
Spokojnie można było ukryć się z boku :) my trochę zmęczeni podróżą też więcej obserwowaliśmy niż wywijaliśmy na parkiecie ;) ale wieczór całościowo niezwykły!
jakiej wielkosci powienien byc parkiet do tanga argentynskiego ? nigdzie nie moge znalezc informacji a bardzo potrzebuje do projektu :)
Niestety nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć na to pytanie :( jeden wieczór nauki kroków, to jednak za mało na rozbudowaną wiedzę na temat tanga. ;)
Ale proponowałabym znaleźć jakąś szkołę nauki tańca (tanga oczywiście) w internecie i do nich zadzwonić. Myślę, że powinni wiedzieć coś o tym.