Matara, Sri Lanka, plaża

Sri Lanka | Sielankowa Matara

autor Ewa
10 komentarzy

Hmm… niepozorne miasteczko, które nie ma z rozmachem opisanych atrakcji turystycznych. Jest za to bardzo dobrym miejscem na przesiadkę komunikacyjną, bo posiada rozbudowany dworzec autobusowy (czyli dach i dużo miejsca wzdłuż chodnika, za metalową siatką). Poza tym znajduje się w miejscu, gdzie można odbić w góry, czyli wgłąb wyspy. No i nie jest takie małe, więc „miasteczko” to może nie najlepsze słowo. Brzmi nudnie, prawda? Więc nic dziwnego, że nie zainteresowały się nim przewodniki, wskazując je jedynie, jako punkt przelotowy.
Dlaczego wobec tego w ogóle o nim piszemy?? –> Bo to nic bardziej mylnego!
Dla nas okazało się magicznym miejscem z najpiękniejszą dotąd plażą, brakiem turystów, autentycznością, niskimi cenami i przepysznym jedzeniem! Dopiero tutaj znaleźliśmy swoją wymarzoną „Sri Lankę”…

W podróżowaniu z plecakiem – czyli takim samodzielnym poznawaniu świata – najbardziej lubię elastyczność. Tę wolność wyboru miejsca, czasu i ludzi. Dodatkowo przekorny charakter zawsze kierował mnie w przeciwnym kierunku niż idą wszyscy i zazwyczaj był to doskonale trafiony wybór. Więc skoro autobus mamy w godzinach, które są dla nas niezbyt korzystne, to czemu nie zatrzymać się w Matarze na noc i wyruszyć następnego dnia z rana? Wprawdzie przewodniki nie informują o żadnym hotelu, a kierowcy tuk tuków patrzą na nas dziwnie, konsultują i dalej nie wiedzą gdzie nas zawieźć… Ale trudno uwierzyć, by w tym sporym mieście nie znalazło się żadne miejsce noclegowe, skoro znajduje się nad samym morzem!

Decydujemy więc, by zawieziono nas na plażę i najwyżej będziemy szli wzdłuż wody z plecakami tak długo, aż znajdziemy jakiś fajny hotelik. Jakież było nasze zdziwienie, gdy tuk tuk przejechał dziesięć metrów prosto i skręcił w lewo, by wzdłuż płotu jakiejś szkoły przejechać może sto metrów… i byliśmy nad morzem! :D No… to był nasz chyba najkrótszy transport z wszystkich i trwał może minutę (przez zatrzymywanie się na zakręcie i parkingu). Jednak kierowca na koniec wjechał w bramę z ochroniarzem, na teren  miejskiego Rest House, gdzie na parkingu stały takie samochody, jakie mogliśmy dotąd oglądać jedynie w telewizji i już wiedzieliśmy, że to nie miejsce dla nas i nie na nasz portfel.

Jednak Lankijczyk tłumaczył (za pomocą zaledwie kilku słów angielskich jakie znał): „nie hotel Matara – zostać tutaj – nie więcej hotel – nie Matara – tutaj Rest House jeden – zostać”. Żebyśmy jednak mogli lepiej się zrozumieć, zawołał recepcjonistę z RH (Rest House), który grzecznie nam wyjaśnił, że faktycznie nie bardzo jest inne miejsce. Hmm… ciekawość ludzka jednak czasem wygrywa i pytamy (żeby po prostu wiedzieć) ile u nich kosztuje jedna noc? No i tu doznajemy lekkiego szoku, gdy podaje nam cenę 4000 rupii lankijskiech (czyli około 100 PLN!) za pokój dwuosobowy z klimatyzacją… Rozglądamy się z niedowierzaniem po ekskluzywnym otoczeniu, prawdopodobnie najgrubszych z okolicznych „grubych ryb” i Romek (chyba już odruchowo) pyta, czy nie dałoby się nic utargować (! trzeba mieć tupet, nie?:D). Jednak chłopak potrząsa głową i uprzejmą angielszczyzną odpowiada, że niestety nie ma takiej możliwości, ale mają również pokoje bez klimatyzacji (naturalnie z wiatrakiem) za 2400 LKR (ok. 60 PLN!!!). Myślałam, że wyfrunę z tego tuk tuka na skrzydłach i do tego uściskam tego kruchego Lankijczyka z recepcji, ale powstrzymałam się i [może lekko zbyt głośno] krzyknęłam – „ok bierzemy!”.

Możecie sobie wyobrazić piękny budynek RH dla elity, nad samym Oceanem z piękną i pustą plażą, nieopodal klimatycznej świątyni buddyjskiej (zajmującej całą wysepkę na którą prowadzi jedynie piesza, okazała kładka) i tych elegancko ubranych chłopców z obsługi… Wierzcie mi – też byście się „ucieszyli”;). A dlaczego zdziwiła nas ta cena? Przecież Azja jest tania!
Otóż Sri Lanka jest specyficznym krajem Azji, który tani jest może tylko dla mieszkańców, natomiast od niedawna przekonali się, że biały człowiek = duży pieniądz i ceny turystyczne są naprawdę wysokie. I jak dotąd bywaliśmy jedynie w turystycznych miejscach, to ceny za duuużo gorsze warunki były wyższe niż dla bogaczy i władz z Matary. Więc TO było dla nas głównym szokiem. Ale jakim pozytywnym! :)

Trudno było przestać się uśmiechać do końca dnia, pomimo, że wieczorem – zgodnie z porą deszczową po tej stronie wyspy – lunął deszcz prawdziwymi „wiadrami”. Jednak przepyszna i pięknie podana kolacja pod zadaszeniem, a także czas na udostępnienie Wam paru zdjęć przez internet, umilały deszczowy wieczór. Do tego masa zwierzaków i ptaków do towarzystwa, a nawet warany i nietoperze – to się nazywa obcować z naturą! ;)

A gdy wszystko przeschło chyba w godzinę, wybraliśmy się jeszcze na spacer po okolicy. I to był moment, kiedy postanowiliśmy zatrzymać się tam na dłużej. Pomimo napiętego czasu i dużej ilości miejsc w planach do odwiedzenia, postanowiliśmy zaryzykować. Pogoda od rana miała być słoneczna (padało jedynie wieczorami), świątynia wyglądała kusząco, plaża cudownie, miejsce ujmowało… dlaczego więc nie?! :) Żadne z nas nie musiało drugiego namawiać, tylko podeszliśmy do recepcji, by zarezerwować dodatkowy nocleg. I choć na nastepny dzień musieliśmy się przenieść do droższego pokoju z klimą, bo tańsze były już porezerwowane, to i tak zostaliśmy. Bo tutaj właśnie mogliśmy odpocząć, tak naprawdę…:)

I znów decyzja okazała się niezwykle słuszna. Pogoda była piękna, plaża zniewalająca i puściuteńka, spacer po świątyni magiczny, posiłki w RH-owej restauracji wywoływały same pomruki radości i kulinarnego spełnienia, a my czuliśmy się – chociaż przez te prawie dwa dni – jak na prawdziwie leniwych wakacjach.:) I choć wszyscy odwracali się za nami ze zdziwieniem (bo nie widzieliśmy tam ani jednego „białego człowieka”), to dodawało miejscu jedynie uroku.







O tak, Matara zdecydowanie zostanie w naszych sercach na zawsze!

10 komentarzy
0

Powiązane wpisy

Napisz co myślisz!

10 komentarzy

wkrainieteczy 3 grudnia 2014 - 13:47

Zaluje, ze tam nie dotarlam, w sumie bylam blisko, bo na samym poludniu Indii… No ale niestety, brak czasu – musze poszukac innej okazji, bo juz pare fajnych notek o Sri Lance przeczytalam i chodzi mi po glowie ;-)

Reply
Ewa 3 grudnia 2014 - 14:06

No niestety na świecie jest bardzo dużo kuszących miejsc, ale nie da się zobaczyć wszystkiego na raz ;) myślę, że jak ma się już cel, to on w odpowiednim momencie nadejdzie :) udanych podróży!

Reply
www.lkedzierski.com 3 grudnia 2014 - 13:47

Miejsce wygląda bardzo ciekawie… jednak trochę zaskoczyła mnie informacja o tym, że na Sri Lance jest drogo… fakt bilety wstępu do Sirigija, Yala itd są bardzo drogie, ale jedzenie, transport i spanie jest bardzo tanie… fakt byłem w 2012 roku, ale chyba aż tak się nie zmieniło?

fakt jest faktem, że to piękna wyspa i polecam ją wszystkim znajomym :)

Reply
Ewa 3 grudnia 2014 - 14:02

Podobno pogarsza się z roku na rok, bo Lankijczycy są coraz bardziej cwani wobec turystów. Pewnie też zależy co i gdzie, ale jak co krok są miejsca z Listy UNESCO, które żal opuszczać, a wokół tych miejsc ceny są tylko "turystyczne", do tego za obejrzenie rybaków na kijach, czy wejście do latarni trzeba zapłacić (nawet za "darmową" świątynię też już są obowiązkowe "wolne datki"), to ogólnie wychodzi drogo jak na Azję. Oczywiście są też miejsca tańsze, ale w naszym przypadku to tylko te nieturystyczne, takie jak właśnie Matara czy Trincomalee. Tam na podróżnika z plecakiem patrzy się wciąż jeszcze z zaciekawieniem i lekkim dystansem, ale jedzenie było najpyszniejsze, ceny te same co dla mieszkańców i ta autentyczność, która ciągnie jak magnes -to jest super. Tylko nie da się być w samych takich miejscach, gdy na wyspie są takie perełki architektury, religii czy przyrody… trzeba płacić ;) Choć – oczywiście – zwykle warto.

Reply
Asia | Byłem tu. Tony Halik. 3 grudnia 2014 - 13:47

Cudowne widoki! Nie byłam (jeszcze!) na Sri Lance, ale trochę przypomina indyjską Keralę! A Keralę uwielbiam! <3
Pozdrawiam serdecznie, A.

Reply
Ewa 3 grudnia 2014 - 13:52

Tam z kolei my (jeszcze!) ;) nie byliśmy. Skoro jest podobnie, to faktycznie musi być pięknie…

Reply
travelingilove 3 grudnia 2014 - 13:47

"Dodatkowo przekorny charakter zawsze kierował mnie w przeciwnym kierunku niż idą wszyscy i zazwyczaj był to doskonale trafiony wybór."
Jak ja lubię takie podejście! Dzięki, za odkrycie nowego miejsca! :)

Reply
Ewa 3 grudnia 2014 - 13:51

Cała przyjemność po naszej stronie ;)

Reply
balkanyrudej 3 grudnia 2014 - 13:47

Ach tortury :P plaża, piasek, morze, słońce…ja już chcę lato, a tu się jeszcze zima na dobre nie zaczęła. Ale co zrobić, taki mamy w Polsce klimat ;)
Kolacja wygląda pięknie, przede wszystkim kolorowo i całkiem zdrowo (no dobra, pominę te frytki) ;)

Reply
Ewa 3 grudnia 2014 - 13:50

Sami się trochę torturujemy tymi zdjęciami, ale traktujemy jako motywację ;) znów gdzieś trzeba wybyć tej zimy (co by nie zwariować z braku Słońca…)!

Reply

Ta strona korzysta z ciasteczek (cookies), dzięki którym może działać lepiej. Zamknij, akceptuję Zapoznaj się z polityką prywatności i plików cookies.